Żmisław Trygławic napisał(a):
Amvaradel napisał(a):
Piastunka napisał(a):
Jako religia powstała w Polsce, tradycje i obyczaje świąteczne czerpie z bliskiej naszym sercom tradycji słowiańskich pogan cechujących się szczególnym zrozumieniem i umiłowaniem natury
A jakieś dowody na to
szczególne zrozumienie i umiłowanie natury przez naszych praprzodków? Bo z tego, co wiem, nie odróżniali się w tym zakresie od większości im współczesnych.
Albo wręcz odróżniali się na niekorzyść. O dość przedmiotowym, a niekiedy wręcz okrutnym traktowaniu drzew przez Słowian wspomina m. in. Moszyński w "Kulturze ludowej Słowian", rozdział bodajże "wierzenia o roślinach". Z drugiej strony kontrastuje oczywiście zakładanie nietykalnych gajów, ochrona pojedynczych drzew cechujących się czymś niezwykłym, ale generalnie uważa się, że Słowianie gorzej traktowali roślinność niż sąsiedni Germanie, Bałtowie czy Ugrofinowie. Zwykle czysto użytkowo. Tak przynajmniej było po chrystianizacji.
Pisząc szczególne, miałam na myśli przetrwałe po dziś dzień np. w kulturze, tradycji i obyczajach patrz - nazwy miesięcy w obecnym kalendarzu.
Co do Twojej wypowiedzi nie zgodzę się z Tobą, wystarczy spojrzeć na dzisiejszą mapę, większe kompleksy leśne znajdują się właśnie w Polsce, w tym pozostałości najstarszej puszczy Europejskiej, do których liczne rzesze współczesnych germańskich myśliwych przyjeżdżają na polowania.
bambol napisał(a):
Z tego co pamiętam, to moich przodków. Powiedzmy, że bardzo blisko żyjących z naturą, bo żyli na podlaskiej wsi zabitej dechami cechował pragmatyzm. To co robili nie miało nic wspólnego z poczuciem dobra lub zła. Nie miało to nic wspólnego z ekologią lub jej brakiem. Nie miało to nic wspólnego z okrucieństwem czy miłością lub uduchowieniem. Przyroda i otoczenie było wykorzystywane do własnych potrzeb wg racjonalnej wiedzy i doświadczenia. Las, pole, woda były traktowane przedmiotowo, ale ludzie wiedzieli, że każda część zużytkowana raz wymaga odnowienia bo potem jej nie bedzie. Przykładowo: Dziadek spóścił mi wpiernicz dlatego, że zbierając orzechy połamałem leszczynę. Powodem tego była wiedza, że połamana leszczyna w przyszłym roku nie będzie miała orzechów i nie będzie co jeść, a nie dlatego, ze ją polubił.
Zawsze różnie bywa, tak jak dziś tak było i dawniej, jedni chronili drudzy niszczyli. Nie można przecież wszystkich sądzić jedną miarą. Tak sama dzisiaj drzewa stanowią jeden z podstawowych elementów produkcji różnych elementów niezbędnych do życia. Jak sam piszesz, dziadkowie posługiwali się racjonalną wiedzą, a ta w ówczesnych czasach była zalążkiem właśnie ekologii, gdyż jak możemy przeczytać " Ekologia nie jest nauką obojętną wobec egzystencji przyrody i człowieka, najogólniej jest nauką o porządku i nieporządku w przyrodzie oraz o konsekwencjach wynikających z tego porządku i nieporządku dla istnienia biosfery i człowieka".
P.S. Może dziadek nie lubił leszczyny, ale na pewno szanował ją i był wdzięczny jej za to, że ma orzechy i ma co jeść