Tin napisał(a):
to prawda, w szczególności na Rusi; polecam lekturę książki "Kult św. Mikołaja na Rusi" Borysa Uspieńskiego; ciężko ją obecnie znaleźć, ale na allegro powinna być. Z drugiej strony, u Słowian zachodnich, zarówno u Czechów, jak i u "ludów polskich", Weles uzyskał rolę... diabła. Mało kto zwraca przy tym uwagę na to, iż przy okazji demonizacji Welesa nastąpiła jednocześnie _apoteoza_ Diabła; w ludowej mitologii nie jest on już tym, kim był na Bliskim Wschodzie - kusicielem prowadzącym ludzi do upadku, zguby i zagłady, tylko wykonawcą ludowej sprawiedliwości, opiekunem gospodarstw (vide zwyczaj zostawiania kaszy dla Diabła w kominie), itd. Krótko mówiąc, wszystko zostało po staremu, tylko pod innym mianem:)
Luiza napisał(a):
Tak tez traktuje pomysl na laczenie panteizmu z politeizmem. OK, rozumiem, ze na pewnym bardzo glebokim poziomie rzeczy sa postrzegane jako boskie, ze jest jakis element wspolny, przenikajacy i mozna z niego czynic centrum swego rozumienia swiata. Ale co innego potraktowanie pewnych rzeczy jak uniwersalnych, a nawet powszechnie swiadomych i polaczonych, a co innego sprowadzanie wszystkiego do jednego mianownika (to samo sie tyczy wsadzania wszystkich bogow pod jedna, dwie czy kilka etykietek). To, ze moje serce pompuje krew dzieki tym samym zasadom co Twoje, nie znaczy ze jestes mna. Wydaje mi sie ze w szamansko-animistycznym pojmowaniu swiata to jest swietnie ujete.
No i git. Tobie się takie podejście (all is one, one is all) nie podoba, masz do tego prawo. Ale nie znaczy to, że wikkanie mają myśleć tak samo
Niby na jakiej podstawie uważasz, że wszystkich Bogów nie da się sprowadzić do jednego Boga, a wszystkich Bogiń - do jednej Bogini? Hinduiści, którzy swą religię rozwinęli z typowo pogańskiego wedyzmu, wymyślili bardzo podobny system już dawno, dawno temu. Typowo pogańska religia Yorubów traktuje wszystkich Bogów (Orisze) jak przejawy Najwyższego.
Religie starożytnej Arabii zakładały istnienie Boga przypominającego IHWH czy raczej Allaha (i całkiem możliwe, że Bóg ten wziął się właśnie z tej religii), otoczonego całym mnóstwem pomniejszych Bóstw, jako Jego synów i córek. U Słowian panował raczej henoteizm, na przemian z regionalną monolatrią (np. Ranowie czcili głównie Świętowita, Szczecinianie głównie Trygława, Rusini głównie Peruna, Czesi głównie Wołosa/Welesa, itd). W pogańskiej religii szinto mamy praktycznie same duchy (kami itd) oprócz paru Bóstw, m.in. Bogini Amaterasu. Pogańska religia ludów turańskich, tengryzm, zakładała istnienie Ojca-Niebo (Gok Tengri) i Matki Ziemi (Eye lub Umay) oraz całego mnóstwa mniejszych duchów. Religia Egiptu może być interpretowana jako politeizm, ale także jako henoteizm czy wręcz inkluzywny monoteizm (Ra + Bogowie-anioły jako Jego dzieci/aspekty), a nikt nie powie, że nie jest pogańska. Poza tym od jakiej ilości Bóstw zaczyna się politeizm? Teoretycznie już dwa to "poli"
Czysty politeizm to np. religia skandynawska, grecka i rzymska, a i tu wraz z jej rozwojem pojawiały się różne koncepcje, np. taka, że wszyscy Bogowie to emanacje Najwyższego (np. w neoplatonizmie tak było), czy że Zeus to ojciec i stwórca pozostałych, "pomniejszych" Bogów.
"Pogaństwo" nie równa się "czystemu politeizmowi". Prawdę mówiąc, jest to obraźliwy chrześcijański termin, określający religie nieabrahamiczne, a w niektórych momentach historii także islam (słynny "sprośny pohaniec", "Jerozolima w rękach pogan", itd). Religie naturalne przyjmowały i przyjmują różne formy, od animizmu poprzez politeizm, henoteizm i panteizm, aż do monolatrii.
Swoją drogą, to, czy "wszyscy są jednym, jeden jest wszystkim" i "wszystkie są jedną, jedna jest wszystkimi" ma tak naprawdę niewielkie znaczenie praktyczne. Ja przykładowo jestem rodzimowiercą, więc zwracam się do Bogów słowiańskich, w języku słowiańskim, środowisku słowiańskiej kultury i zgodnie z zasadami tradycyjnej słowiańskiej etyki (szacunek dla rodziny, plemienia, starszych, ale także dla wolności wypowiedzi i prawa do zabierania głosu na wiecu). Nie ma w tym momencie znaczenia, czy moi Bogowie są "niezależnymi" istotami (cokolwiek to może oznaczać i jakkolwiek głęboko może sięgać), czy przejawami/wcieleniami jakiegoś "wyższego" czy "Najwyższego" Bóstwa. Powiem więcej, skąd mam to wiedzieć? I czy sami Bogowie o tym wiedzą? Tym, co jest istotne, jest to, że będąc rodzimowiercą koncentruję się na i odnoszę się do SŁOWIAŃSKIEGO aspektu Boga Słońca (Swaróg) czy Gromu (Perun), a nie np. nordyckiego (Sol, Thor) czy greckiego (Helios/Apollo, Zeus). Bardzo podoba mi się fragment RKP-owskiego rytuału "złóżmy ofiarę Bogom w Ich zaistnieniu słowiańskim" i wyraża on moim zdaniem istotę rzeczy. Dla nas, rodzimowierców istotne jest słowiańskie ZAISTNIENIE Bogów, będących niezależnymi istotami lub przejawami jakichś jeszcze wyższych istot, a nie dociekanie tego drugiego. Nie wiem, na jakich aspektach Boga i Bogini koncentrują się wikkanie (i którzy) i czy wszyscy spośród nich uznają "all is one, one is all", czy też uważają się za wyznawców jednej pary Bóstw spośród wielu. W tym ostatnim przypadku byłby to przykład monolatrii, czy raczej duolatrii
("uznajemy wielu Bogów, zwracamy się do dwojga") i jak najbardziej jest to również pogaństwo.
Natomiast zgadzam się z Tobą, jeśli chodzi o kwestie technika v. wiara. Oczywiście,że stosowanie jakiejś techniki, nawet obejmującej odwołanie Bogów, nie czyni z nikogo wyznawcy danej religii. Religia teistyczna wymaga wiary, czyli więzi z Bóstwem i kultu, czyli oddawania czci w sensie religijnym. Przykładowo, medytując metodą Raja Jogi nie staję się hinduistą; jeśli natomiast zacznę wierzyć np. w Wisznu i Go czcić, to będę mógł powiedzieć, że jestem przynajmniej wyznawcą jednego z hinduskich Bogów; jeżeli przyjmę zasady religijne hinduizmu (który ma mnóstwo odmian, od twardo politeistycznych, do czystego monoteizmu) i będę praktykował tę religię, to będę hinduistą - nawet, jeśli stworzę jakiś własny odłam z własną interpretacją tej wiary i religii (jak zrobił twórca ruchu zwanego popularnie "Hare Kryszna").
Analogicznie, jeśli chaota odwołuje się np. do Bogów nordyckich w jakimś typowo chaockim rytuale, to nie czyni z niego wyznawcy skandynawskiej religii (nie mówiąc już o asatru, które jest jedynie jednym ze współczesnych nurtów, obok np. odynizmu, wotanizmu, itd). Jeśli zacznie czcić nordyckich Bogów, nawet mieszając ten kult z magią chaosu, to będzie co najmniej wyznawcą danego Bóstwa czy Bóstw. Jeśli utworzy własną religię, mieszającą religię skandynawską z magią chaosu, to będzie jak najbardziej nordyckim poganinem, choć niekoniecznie asatryjczykiem, odynistą czy wotanistą. Niekoniecznie też wyznawcy tych religii muszą go uważać za jednego ze swoich.
Coś podobnego zrobił Guido von List, mieszając wiarę skandynawską z dziewiętnastowiecznym okultyzmem, choć nie wiem, czy poszedł aż tak daleko, poza tym jego wiedza na temat religii Skandynawów z Epoki Wikingów nie była tak dobra, jak teraz. Nie sposób też odmówić statusu religii takim upolitycznionym, volkistowskim (nie mylić ze współczesnym folkizmem w wydaniu Odinic Rite czy niektórych grup Asatru), a czasami wręcz pronazistowskim wyznaniom, jak "Gottglaubigkeit" (w ramach tzw. Związku Wiary Niemieckiej) czy Gotterkentnisse.
Były to jak najbardziej religie neopogańskie, odwołujące się do pogaństwa, ale niestety zawierające elementy skrajnego nacjonalizmu i volkizmu. To, że czegoś nie lubimy, nie znaczy, że nie jest to religią. I tu uwaga do Ciebie, Szerszeniu - to, że ktoś jest nazistą nie znaczy, że nie może być poganinem, niestety. Oczywiście nazizm pogaństwem per se nie był, ale niektórzy naziści mogli być poganami, tak samo jak niektórzy współcześni nam neonaziści i nie ma co się tego wypierać. To, z czym powinniśmy walczyć, to skojarzenie poganin=nazista, bo nawet gdyby wszyscy naziści byli poganami, nie znaczyłoby to, że każdy poganin jest nazistą, tak samo jak to, że wszyscy hitlerowcy mówili po niemiecku nie znaczy, że każdy kto używa mowy Goethego jest zwolennikiem nazizmu i hitleryzmu.