OK, fajnie, mnie też by to kręciło (z drugiej strony mało rzeczy mnie nie kręci), ale pytanie, czy sięgnąć po ludowe
katalogi ziół magicznych/leczniczych i szukać tych roślin w Polsce?
Swoją drogą, przypomniało mi się, że jedno z moich pierwszych przeżyć magicznych wydarzyło się, gdy miałam 9 lat. Spacerowałam po mazurskich łąkach z mamą, kiedy spotkaliśmy człowieka, który o sobie mówił zielarz; kiedy zorientował się, że przyjechaliśmy z Niemiec, wytłumaczył mi, że zielarz to taki szaman ("Schamane"), i że rozmawia z roślinami, żeby mu pomagały. Oprowadził mnie po łące, pokazał najważniejsze zioła i wytłumaczył do czego służą i jak je zrywać. Zaprosił mnie, żebym następnego dnia, to nauczy mnie więcej. Nie muszę mówić pod jakim byłam wrażeniem.
Przyszłam, a on wręczył mi piękny zeszyt z ręcznie czerpanego papieru i oznajmił, że to mój pierwszy magiczny zielnik. Wytłumaczył bardzo poważnie, że będzie z tego ważna księga, żebym ją szanowała i trzymała w suchym miejscu. Potem kazał mi samej znaleźć i zerwać zioła tak, jak mi wcześniej pokazał, a po południu czuwał, żebym wszystkie odpowiednio przygotowała do zasuszenia i opisała (nawet zadbał o to, żeby opisy były w 2 językach, bo dowiedział się od mojej mamy, że jestem dwujęzyczna, a chciał mieć pewność, że dokładnie zrozumiem). Zielnik mam do dziś, a przejęcie z jakim pisałam krzywym, dziecięcym pismem z bykami ortograficznymi, wzrusza mnie ilekroć do niego zajrzę. Wtedy zastanawiam się, dlaczego dziś nie mam zielnika.
I wiesz co, Poszukiwaczu? Chyba mnie zainspirowałeś do podjęcia się tego na nowo. Nieźle znający się na zielarstwie, zwłaszcza rodzimym polskim, są ludzie (także druidzi) z forum Keriann. Na pewno u nich dostaniesz dobrą radę, od czego zacząć. Ewentualnie zapytaj po prostu w tutejszym dziale Zielarstwo