Miłka napisał(a):
Ja też nie w tym widziałabym Twój, Poświście problem. ...
Nasuwa mi się tu skojarzenie z Twoimi wypowiedziami z innego wątku - odnoszę wrażenie, że zbyt często skupiasz się na tym co dzieli. Pisałam Ci, że tak samo rozmawiam z ludźmi w różnym wieku, a Ty upierałeś się, że osoby te *muszą* żyć zupełnie czym innym
Tak mnie to twierdzenie o 'uporze, przymusie życia zupełnie czymś innym' zaskoczyło, bo tak odległe od sposobu w jaki oglądam świat, że aż zajrzałem do mych wcześniejszych wypowiedzi. I nic imputowanego nie znalazłem. Myślę, że chodzi Ci o wątek "Pogaduszki pogan starszych"; zerknij, przypisujesz mi słowa innej osoby.
Więcej, są tam moje wypowiedzi, w których daję wyraz rozbawienia przypisywaniem drugiej grupie wiekowej (obojętnie której z nich) cech szczególnych, różnicujących. Z niektórych, np. z powagi, sam się podśmiewam
Choć nie powiem, taka pomyłka trochę łechce moją próżność. Inni piszą, przedstawiają idee, poglądy, a ja tylko za wsparcie technicznego pomysłu, bez argumentacji, którą przedstawił ktoś inny, jestem postrzegany jako autor. Żeby w realu tak było byłbym urządzony
Teraz ogólniej, i ad meritum. Przeczytałem wszystkie wypowiedzi bardzo uważnie bo skoro odczuwam dyskomfort to było dla mnie istotnym przyjrzenie się mu "innymi oczami". Jednak chyba mówimy o różnych rzeczach. Podobnych lecz różnych. Wypowiedzi (cenne dla mnie również z innych względów, o czym na końcu) dotyczą raczej zagadnienia dobrych versus złych kontaktów. Ich naprawy, trudności lub ułatwień technicznych (odległość, telefon, Internet, wizyty) itp.
Rzecz w tym, że ani nie miałem złych kontaktów, ani ich nie mam obecnie. Nie chodziło mi o zjawisko tzw. toksycznych rodziców
the man in the trees napisał(a):
Złe relacje ... wola osoby często jest naginana do rzeczywistych lub urojonych potrzeb tzw. osób bliskich, co ... ma znacznie gorsze konsekwencje dla psychiki i osobowości
ani o brak partnerstwa, poszanowania doświadczeń dziecka już dorosłego
Neri napisał(a):
czlowieka wkurza jak traktuja go jak glupie malutkie dziecko
Rzecz w zamieraniu kontaktu jak najbardziej pozytywnego, kontaktu nie mającego cech dominacji czy chociażby niezgodności poglądów. Mam wrażenie, że tak nie musiało być, ale ... po prostu bywa. A mój post był wyrazem smutku (takiego melancholijnego, nie rozdzierającego) i próby umniejszenia go przez podzielenie się odczuciem z Wami.
Mimo, że nie wskazywałem na pokoleniowe różnice w postrzeganiu świata (pisał o nich Gostomysł), to w wypowiedziach innych je zauważam, i to nawet jako rodzaj standardu, który trzeba próbować przełamywać (w cytacie zmieniłem w stosunku do oryginalnej wypowiedzi pogrubienia tekstu, nie by nim manipulować lecz by podkreślić sformułowania, które w sposób szczególny, mym zdaniem, intencjonalnie różnicują pokolenia)
Miłka napisał(a):
kwestia ... czy znajdujesz wspólne sprawy, tematy... Czy chcesz spojrzeć na coś od ich strony ... dowiedzieć się co myślą, jak to czy tamto widzą, ... oraz opowiedzieć coś od siebie, ale nie "nauki starszego pana"
I tu muszę się zgodzić z Gostomysłem nie tylko technicznie, jak w "Pogaduszki pogan starszych", lecz i, w części, merytorycznie. Różnica doświadczeń to jednak jest różnica. Po prostu. W przypadku gdy dzieci są dorosłe i całkowicie samodzielne, przykładowo w wieku Amvaradel (podałaś liczbę latek na forum więc się ośmieliłem
![Rolling Eyes :roll:](./images/smilies/icon_rolleyes.gif)
), i mają swoje dzieci, trudno byłoby je nauczać i wychowywać, przeciw czemu energicznie protestują przedmówcy
![Laughing :lol:](./images/smilies/icon_lol.gif)
Dziećmi są jedynie w sensie pokoleniowym, w rzeczywistości to dorośli ludzie z pełnym zakresem własnej odpowiedzialności, odrębności doświadczeń, poglądów. Można mówić jedynie o dzieleniu się doświadczeniem i to w obie strony.
Zamieranie kontaktu nie oznacza złych emocji. A przynajmniej nie musi. A życie, które wiedzie się oddzielnie (dorośli tak mają) rodzi oddzielne doświadczenia. Mimo psychicznej więzi, mimo rodzinnej zażyłości, różnicowanie to zwiększa się w miarę czasu. Pewnie u wiodących stabilny byt wolniej, u dynamicznych szybciej, tak czy siak w miarę upływu czasu doświadczenia się zbiera budując odrębne osobowości i wcale nie jest złym, jeśli wnioskami z owych doświadczeń można się dzielić
w obie strony. Brak narzucania poglądów, partnerstwo i poszanowanie, zakłada w sobie zachowanie odrębności (które wszakże mogą być integrowane).
W owym wspomnianym partnerstwie, w poszanowaniu, mieści się zaakceptowanie formy i intensywności kontaktów, których oczekuje druga strona. Nadmierne narzucanie się z nimi byłoby właśnie męczące, toksyczne, przeradzające się z przyjemności w niezbyt miły obowiązek. Mój problem chyba leży właśnie w innych od dzieci oczekiwaniach co do częstotliwości czy intensywności kontaktu.
I geografia, i intensywność prowadzonego życia (obecnie bardziej dotyczy to dzieci niż mnie) nie jest ułudą. Jeśli odległość istnieje to istnieje, nie da się tego wykreślić. Taki czynnik można próbować neutralizować (choćby poprzez Internet) ale nie pomijać czy eliminować. Nie da się wyeliminować odległości bo jest ona faktem, można najwyżej niwelować, neutralizować jej negatywny wpływ.
Wspomniałem na początku o zainteresowaniu i uwadze z jaką przeczytałem wypowiedzi, mimo że w większości dotyczyły wadliwości kontaktu (czym się nie martwię) a nie jego zamieraniu. Zainteresowanie wynika z tego, że mam dwóch małych prawdopodobnie chłopców (krążą opinie, że to nie dzieci lecz odnogi od piekieł) i dzielenie się doświadczeniami z budowania relacji gdy stosunki rodzic - dziecko nie są jeszcze równoprawne ma wpływ na ich kształtowanie. Dzięki. Tak nawiasem mówiąc, te małe dzieci to jedna ze spraw, które napowrót mnie łączą ze starszymi.
Amvaradel napisał(a):
Skupić się na sprawach, które łączą
Podpisuję się przednimi i zadnimi łapami. I ogonem.