Hej,
Agni napisał(a):
Jelonek napisał(a):
Ja tej swojej metafory nie traktowałbym aż tak dosłownie i nie przyporządkowywałbym kolejnych Stopni Wtajemniczenia w Wicca stopniom naukowym.
No ja nie traktuje jej 'az tak' powaznie. Pociagnelam ja troche dalej ale rownoczesnie podalam kilka innych.
Problem z metaforami jest taki, że są tylko metaforami. Misteria to oczywiście nie uczelnia wyższa. Wydawało mi się, że to dość oczywiste.

Agni napisał(a):
Jelonek napisał(a):
Ta metafora bardzo mi się podoba. Szczególnie, że zasiane ziarno może nie wyrosnąć w ogóle.
Jesli trafilo na niepodatna glebe to moze nie wyrosnac. Jak sie o nie nie dba tez moze nie wyrosnac. Z drugiej storny moze przelezec wiele lat i potem nagle warunki sie zmienia a ono zareaguje. Moze nie w tym zyciu ale to nie znaczy ze nigdy. Tym bardziej ze nie mowimy tutaj o materii a o duchu.
U mnie w covenie mawia się często, że „Bogowie ukrywają swoje Misteria przed niegodnymi”. Osoba bez odpowiednich predyspozycji i nastawienia zobaczy, a nie dostrzeże, usłyszy, a nie zrozumie. Ale być może rzeczywiście nawet w przypadku takich osób zajdą jakieś zmiany, które wydadzą owoce… w innym życiu.
Agni napisał(a):
Jelonek napisał(a):
Moim zdaniem nie trzeba się uciekać do tak drastycznych metod, żeby owo ziarno nie wydało plonu. Wystarczy przestać dbać o to ziarno, żeby z czasem, sam akt zasiania przestał mieć jakiekolwiek znaczenie.
To troche tak jak z jakims cennym darem ktory otrzymujemy od zycia. Sam w sobie moze byc bardzo cenny ale jesli my sie na nim nie poznamy i nie zrozumiemy jego wartosci, lub postanowimy ze dla nas wartosci nie ma to dla nas wartosci miec nie bedzie.
Dokładnie o to mi chodziło.
Jelonek napisał(a):
Jednak to, ze dla nas nie ma znaczenia nie zmieni faktu ze objektywnie jest cenny i znaczenie ma. Klejnoty koronne sa cenne i nie straca na wartosci jesli sie na nich nie poznam i udekoruje nimi nocnik. Za to nocnik zyska.
Agni, jak widzę to bywasz równie bezlitosna, jak Jego Jelonkowatość.

Agni napisał(a):
Jelonek napisał(a):
Jak już wspomniałem tak uważa moja Arcykapłanka. Ja uważam, że, i owszem, że nie odczyni się nigdy Inicjacji, ale jej skutki mogą być dla niektórych osób… żadne. Jak tak sobie patrzę na zachowanie niektórych osób to trudno mi o inną konkluzję. Takiego bezmiaru ufności w ludzi jak Ty Agni to ja nigdy nie posiadałem i nie posiądę.

Taka juz mam niestety nature ze chce widziec w ludziach dobro i ktos musi sie na prawde mocno napracowac zebym stracila do niego zaufanie i nie chciala miec z nim do czynienia.

Agni napisał(a):
Kilka razy sie przejade na swojej postawie a innym razem zostanie mi to wynagrodzone. I nawet jeśli jedna osoba zyska na moim zaufaniu a piec je wykorzysta to i tak uwazam ze warto. Choc oczywiscie zaczynam byc coraz bardziej uwazna.
To chyba właściwe podejście. Nie można popadać w paranoję i traktować swoich przyszłych uczniów jak potencjalnych wrogów, tylko dlatego, że ma się kilka przykrych doświadczeń. Każda Arcykapłanka i każdy Arcykapłan podejmują pewne ryzyko przeprowadzając Inicjację. Na szczęście zazwyczaj owe ryzyko niezwykle się opłaca.

Agni napisał(a):
Nie zgadzam sie ze skutki dla niektorych osob sa zadne - uwazam ze te zachowania o ktorych mowisz (mam wrazenie ze myslimy o tych samych) to sa wlasnie skutki, tylko ze czasami moga one byc bardziej negatywne niz pozytywne. A to jakie beda zalezy juz od samych osob inicjiowanych. Kazdy z nas ma wybor a to jakich wyborow dokonujemy to nas definiuje jako ludzi.
No tak. Tylko, że w częścią stawanie się Wiccaninem jest radzenie sobie z konsekwencjami Inicjacji na każdym możliwym poziomie. Ja nie twierdzę, że Inicjacja wiccańska może nie zadziałać. Niemniej jednak jeśli adept nie radzi sobie z wyzwaniami przed jakimi staje w trakcie oraz po Inicjacji oznacza to, że Wicca nie jest ścieżką dla tej osoby. Nawet jeśli Inicjacja ma wpływ na życie tej osoby w szerszym kontekście, niż wiccański trening.
Agni napisał(a):
Amvaradel napisał(a):
Metafora czy analogia to pewne przybliżenie rzeczywistości, z nutką poezji, a nie dosłowny opis
Jasne, że istnieją zasadnicze różnice między edukacją uczelnianą a edukacją w jakimś systemie religijnym czy magicznym. Te różnice, o których Ty piszesz są według mnie spowodowane głównie masowością edukacji uczelnianej. Gdyby wicca, thelema czy jakiś inny system miał być przekazywany na taką skalę jak kształcenie wyższe w Polsce to... aż boję się pomyśleć, jak mogłoby to wyglądać
Zgadzam sie z toba Amvaradel. Uwazam ze metafora jest duzo lepiej przemyslana niz jej krytyka. Dodam jeszcze ze o ile historie czy literature mozna studiowac samemu z ksiazek o tyle wicca niestety tak sie nie da. Powody sa tak oczywiste ze chyba nie musze ich wymieniac.
Myślę, że wszystkimi metaforami staramy się opisać to, czego opisać się nie da, albo czego opisywać na forum publicznym się nie powinno. Każda z metafor odzwierciedla tylko część prawdy, jakiś jej aspekt, na którym chcemy skupić się w dyskusji.
Michiru napisał(a):
Zastanawiam się jak rozponać, że to ten właściwy kowen ? Pytanie niby banalne, były już odpowiedzi, że należy czuć się dobrze, darzyć szacunkiem nauczycieli, dogadywać się z całym kowenem. Ale mnie ciekawi po czym jeszcze można poznać, że to "ten" ?
Poznajesz ludzi, czasami przechodzisz jakąś formę przygotowania do Inicjacji. Jeśli jesteś w tym czasie w stanie obdarzyć swoich nauczycieli szacunkiem i udzielić im kredytu zaufania, jeśli czujesz, że dzięki tym ludziom będziesz w stanie dotknąć niedotykalnego to jesteś na właściwej drodze.

Ważne jest, żeby w potencjalnym covenie nie szukać grupy wsparcia, psiapsiółek i kumpli do pogaduszek o życiu przy kufelku piwa. Czasami ludzie w covenie przyjaźnią się ze sobą. Czasami nie. Dla członków covenu najważniejsze powinno być wspólne przeżycie Misterium.
Kallisto napisał(a):
ja trochę odwrócę pytanie: jak rozpoznać, że dany kowen to nie jest "ten"? spotykamy miłych ludzi, wydaje nam się, że trafiliśmy w dziesiątkę. ale... człowiek, który nie przeszedł inicjacji tak naprawdę nie wie, co go czeka. są jakieś znaki, które wskazują, że współpraca nam się nie ułoży?
Jak wyżej. Ważne jest, żeby zadać sobie pytanie, czy można potencjalnym nauczycielom zaufać i czy można ich szanować, czy nas inspirują. Wszystko inne nie ma tak naprawdę znaczenia.
Agni napisał(a):
Przede wszystkim nie analizowac za duzo. Przeintelektualizowac mozna wszystko. Czasami sie na tym duzo traci. Im dluzej sie zastanawiacie jaki powinien lub nie powinien byc kowen i arcykaplani tym trudniej znalesc wam bedzie ten wymarzony.
Kowen to nie idealna paczka znajomych, nie towarzystwo wzajemnej adoracji, to nie substytut rodziny, nie grupa wsparcia, nie „stado”, czy „sfora”. To grupa Kapłanek i Kapłanów, którzy razem przeżywają Misterium. Tylko tyle i aż tyle.
Agni napisał(a):
Po prostu bierzcie rzeczy i ludzi takimi jakimi sa i starajcie sie dac z siebie jak najwiecej. Nie myslcie jaki kowen ma byc dla was tylko jacy wy dla kowenu, nie anlizujcie czy ktos w kowenie sie zachowal nie tak jak powinien tylko zastanawiajcie sie jak sie samemu zachowac. Arcykaplani tez tak robia, jesli wszyscy czlonkowie kowenu tak robia to zazwyczja nie ma problemow. Reszta sie sama ulozy.
Dokładnie. Masz całkowitą rację.
Agni napisał(a):
Najgorzej jest jak sie ma oczekiwania i postawe roszczeniowa a kiedy sie okaze ze ludzie w kowenie nie sprostaja naszym wymaganiom najgorzej jest robic wymowki i zaczynac klotnie. Jasne ze nie kazdy kowen jest dla nas ale jesli juz cos do jakiegos poczujemy i polubimy ludzi to nawet wtedy nie wszystko musi byc sielanka.
Święte słowa! Jeszcze raz napiszę: coven wiccański to nie jest grupa wsparcia, to nie grono przyjaciół, jakaś „sfora”, „stado” któremu przewodzi charyzmatyczny „dobry pasterz” (czy, jak ktoś woli ostrzejsze klimaty, „samiec alfa”). Członków covenu zawsze łączą wyjątkowe więzi, ale nie chodzi tutaj ani o przyjaźń, ani o miłość. Członków covenu spaja wspólne przeżycie Misterium. Oczywiście czasami w covenie zawiązują się przyjaźnie i miłości. Ale to nie jest cel działania covenu i nie jest to sedno wiccańskich Misteriów.
Agni napisał(a):
Nad zwiazkami i samym soba trzeba pracowac, jesli sie tego nie robi to zaden kowen nie bedzie dobry. Jesli sie to robi dobrze, to wiele kowenow bedzie dobrych.
Jak potrzebujesz grupy wsparcia, to szukaj grupy wsparcia. Jak potrzebujesz tatusia i mamusi, to idź ze swoimi na rodzinną terapię, jak chcesz faceta to nie myśl, że Ci go zastąpi Bóg Czarownic, czy jakikolwiek inny Bóg, Arcydruid, czy Arcykapłan. Jednak jak chcesz przeżyć Misterium szukaj covenu.
Agni napisał(a):
Nie ma sensu gadac o szacunku nauczycieli do uczniow jesli sami uczniowie go nie maja ani dla siebie samych ani dla innych w kowenie, tym bardziej ze nauczyciel jesli zostal nauczycielem to zazwyczaj lekcje szacunku juz przerobil.
Przerobił. To prawda.

Podpisuję się pod wszystkim, co piszesz swoimi czterema raciczkami.
Agni napisał(a):
Wiekszosc osob ktorym udalo sie dojsc do drugiego stopnia nigdy nawet nie pomyslaly ze nauczyciel ma dazyc ich szacunkiem od poczatku ale raczej ze nauczyciel ma cos czego oni chca sie nauczyc i zrobia wszystko co w ich mocy zeby zasluzyc na zaufanie nauczyciela tak zeby nauczyciel ich tego nauczyl.
Ano.
Agni napisał(a):
I tu jest slowo klucz jelsi chodzi o zafanie - trzeba sobie na nie w kowenie zasluzyc. Nie ma tez sensu oczekiwac ze nauczyciele nigdy nie beda chcieli ksztaltowac naszej opinii o czyms - proces nauczania to proces zmieniania opinii w miare jak sie rozwijamy. Wiadomo ze nikt nigdy nie powie 'masz myslec dokladnie tak jak ja i we wszystkim sie ze mna zgadzac' ale czasami trzeba zrezygnowac ze swoich opini i przynajmniej rozwazyc opinie nauczycieli. Mozna miec inne zdanie niz nauczyciel ale trzeba tez byc gotowym na zmianie opinii jesli nauczyciel pokazuje ze moze byc inaczej.
Dokładnie.
T: [...] Fragment przesyłam osobie zainteresowanej.Agni napisał(a):
Jesli uwaza sie ze nasze wlasne zdanie jest juz tak doskonale ze nie ma potrzeby go zmieniac i nie chce sie go zmieniac to nie jest sie otwartym na nauke i nie ma czego szukac w kowenie. Zaden nauczyciel nie naleje do pelnego naczynia. Lepiej zaoszczedzic mu czasu a sobie frustracji.
Po co się uczyć, skoro jest się przekonanym, że wszystko się wie najlepiej? No chyba, że szuka się nie Misterium, a poklasku, akceptacji, grupy wsparcia i psiapsiółek. W takim przypadku wiccański trening może gorzko rozczarować.
Agni napisał(a):
Na zakonczenie dodam - nie zamierzam sie wdawac w duskusje z tymi ktorzy probuja swoimi zaczepkami wywolac nastepnego flejma i tak samo mam nadzieje ze ten moj post zadnego flejma takze nie wywola. Pisalam ogolnie i staralam sie jak najbardziej trzymac storny merytorycznej.
Agni!!! Kooochaaam Cię!
Pozdrawiam serdecznie,
Jego Jelonkowatość.