Dawno tu nikogo nie było
Do odezwania się skłonił mnie kontakt ze współczesnymi wołchwami z Rosji.
Ale kolejno:
cyt.<Jakkun: a co do wody w przetaku i dywinacji, to nie trzeba być szamanem, wystarczy zajmować się czarostwem, żeby to robić>koniec cyt.
Oczywiście. Tyle, że nie o noszenie wody chodzi. Strasznie spłyciłeś.
Zastosowano różne zabiegi zapewniające w tym przypadku zwycięstwo wojsk czeskich w bitwie, a może i w wojnie.
Widocznym dla kronikarza elementem był akurat ten zabieg magiczny, zapewne tylko część starań jednej, może wielu czarownic, czarowników. Sprowadzenie dostrzeżonego fragmentu zabiegów magicznych do noszenia wody (dla koni? ludzi? dla zabawy?) to tak jakby opis wprowadzania w trans szamańskim tańcem porównać do niedzielnej potańcówki.
cyt.<Żmisław Trygławic: "wołchw=szaman" to oczywiście spłycenie obrazu>koniec cyt.
Myślę, że odrębności pomiędzy ludami, ich kulturą wprowadzają różnice. Powstaje jednak pytanie, czy owe różnice są znacząco większe niż pomiędzy szamanami sensu stricte z Ameryki i Azji, z różnych części Azji. O ile buriaccy i jakuccy tak bardzo się od siebie nie różnią, Tuwa od Czukczów nie tak daleko, to fińscy (Sami), zwłaszcza z północy Szwecji i Norwegii, mają sporo odrębności.
Teraz o wołchwach dzisiejszych. Odnoszę wrażenie, że współcześni łączą rolę szamana-wołchwa (czarownika) z rolą żercy w tym sensie, że składają ofiary bogom w imieniu zebranych. Ku memu zaskoczeniu, najczęściej jednak są oderwani od społeczności w tym sensie, że nie są przywódcami wspólnot. Służą społeczności ale nie kształtują jej.
W Rosji, kraju gdzie współcześnie istnieją wołchwowie a żercy nie, są oni ofiarnikami, badaczami, podtrzymują tradycje lecz ku memu zdumieniu funkcjonują jakby odrębnie. Nie tworzą i nie prowadzą wspólnot, nie są ich przywódcami. Nie kształtują aktywnie rodzimowierstwa rozumianego jako społeczność wyznawców.
Pewnie nie dotoczy to wszystkich, jednak trzech z Rosji, przeze mnie poznanych, i jeden Ukrainiec, właśnie tak funkcjonują.
Co o tym myślicie?