Tin, proszę mnie nie wkładać do jednego worka z Szerszeniem i Ulfem. To byłby dla nich afront, ja jestem runicznym neofitą. Nie znam na pamięć Futharku obudzony o siódmej rano (czyli w środku nocy

), nie cytuję w towarzystwie poematów runicznych, nie znam dziesiątek lingwistycznych i historycznych kontekstów danej runy, czy jej - ba - mistycznego znaczenia.
Ale mam narzędzie, które polecam każdemu adeptowi... właściwie czegokolwiek. To narzędzie można streścić w takiej frazie "Methinks, this is bullshit". Naturalnie to narzędzie jest formą złożoną i nie opiera się tylko na bezpodstawnej, emocjonalnej krytyce. Ma kilka składowych, np. moje własne doświadczenie. Też się musiałem kilka razy sparzyć na durnotach (i to wypisywanych niekoniecznie w internecie, vide casus Castaneda), ale jeśli ktoś traktuje rzeczy wedle zasady "despero ergo cogito" (czego mnie nauczono na pierwszych studiach), to myślę, że nie będzie mieć problemów z odpowiednim podejściem do KAŻDEJ formy wiedzy (czy nawet Wiedzy). Oczywiście inną sprawą jest, że z marszu odrzucam rzeczy, które choćby jedną krawędzią dotykają, excuse le mot, "filozofii" New Age.
To tyle wyjaśnienia w kwestii mojej osoby.
Jeśli chodzi o strony internetowe na temat run które nie są bzdurą, znam właściwie tylko jedną po tej stronie Wisły.
http://www.runy.net.pl - to strona Szerszenia. I jeśli ktoś chce mi teraz zarzucić kumoterstwo, albo nepotyzm to od razu mogę dać w mordę, bo Szerszenia prawie nie znam, a widziałem się z nim raptem raz w życiu. Ale ta strona jest bardzo dobra jeśli chodzi o temat zarówno starych wierzeń germańskich, jak i temat bogów, czy run wreszcie. Mógłbym się doczepić (jako neofita naturalnie

), że objaśnienia kolejnych znaków Futharku są bardzo zdawkowe i lakoniczne, ale hej - trzeba myśleć (albo nie-myśleć) samemu. Albo szukać w dużej ilości źródeł historycznych czy literaturze przedmiotu. Przyznaję, że większa ilość dykteryjek historycznych nt. pora czy innych łosi byłaby ciekawa, ale mierzę swoją miarą, a nie miarą statystycznego ezo-użytkownika internetu, który wpadnie na taką stronkę i jemu potrzebne jest np. "Fehu - ogień, dobytek, będziesz miał milion dolców", a nie jakieś tam historyczno-lingwistyczne kocopały.

Mógłbym oczywiście polecić też mega tajemniczą stronę o tytule nie do odgadnięcia, którą redagują Ulf i Vrede, ale to już na pewno byłby nepotyzm, a poza tym o runach per se jest jeden (o ile dobrze pamiętam) artykuł, z gruntu historyczny, w którym jedyne zdanie nt. magii i innych takich jest na samym końcu i brzmi "Empiria zawsze była ważniejsza w nordyckiej magii od teorii". Czy jakoś tak.
Z zagranicznych stron niespecjalnie korzystam, bo asatryjskie (a zwłaszcza odyniczne) to najczęściej jakieś potworne kocopały (zwłaszcza jeśli są z USA); bardzo fajną stroną jest
http://www.vikinganswerlady.com - ale to też strona ogólnie o ludach, historii, etc., a nie tym, że jak rzucę Laukr w kogoś, to daną osobę ochlapie samochód...
All in all, większość stron internetowych, nie podpartych
konkretnymi źródłami wiedzy nt. run jest bzdurą. W ogóle - większość rzeczy na internecie jest bzdurą. Nie jestem naturalnie zwolennikiem wyważania otwartych drzwi, religia musi być żywa blablabla, ale na litość - trzeba mieć jakiś umiar. Kiedy widzę kocopały o runach urodzenia, korespondencjach z Plutonem w kwadraturze koła, to mi się kiszki przewracają. A, jak już napisałem, nie jestem specjalistą, który w runach siedzi od siedmiu pokoleń (swoją drogą, czas też nie jest wyznacznikiem wiedzy).
Osobiście, jeśli mam jakiś runiczny deal do ubicia, najpierw kombinuję sam z Bogami, potem kombinuję z poematami, a na końcu kombinuję z Ulfem. Biorąc te trzy czynniki pod uwagę, jeszcze raz kombinuję sam i rzucam potem jakiegoś fireballa. To tak w żartobliwym skrócie.
Ale owszem - lepiej jest kupić książkę i polegać na trzech regułkach, które napisze facet po drugiej stronie oceanu. Jest to zdecydowanie wygodniejsze i bezpieczniejsze zarówno myślowo, jak i w przypadku zużycia energii. Czy działa? To już nie mnie oceniać.
(Wystarczająco poważnie i konkretnie?

)