Chimaira:
Cytuj:
Ja to ujmę dykteryjką. A konkretnie - szmoncesem:
Jedzie młody rabin, powiedzmy - Icek Żółtko, pociągiem. Nagle do przedziału wsiada światowej sławy rabin. Icek rozmyśla - "ach, toć ja muszę go zapytać o tyle rzeczy, on mi tyle wyjaśni". Ale krępuje się, zatem milczy.
Na następnym postoju do przedziału wsiada drugi rabin - także znakomity znawca pism. Icek myśli - "No, teraz to będzie dopiero dyskusja! Kłótnie! Za pejsy szarpanie!"
A rabini siedzą, milczą, wyglądają za okno. W końcu Icek nie wytrzymuje i wrzeszczy:
"Rebe! Rebe! Toć was dwóch tu siedzi! Toć wy tacy znani, toć tacy mądrzy! Czemu nie ma kłótni? Czemu nie rozmawiacie? Czemu nie dyskutujecie?"
Na co rabin odpowiada, z wzruszeniem ramion:
"Ja wiem wszystko, on wie wszystko... O czym my mamy gadać".
Akhem. Słowem wstępu:
Pewien stary mistrz rozgniewany „brakiem odpowiedzialności”, „zbytnim rozprężeniem” i „lekceważącą postawą” pewnego młodego adepta sztuk tajemnych postanowił pokazać temu „głupiemu neonacie” – jak określił młodszego kolegę po fachu w swoich myślach – gdzie jego miejsce i wyzwał go na magiczny pojedynek, na śmierć i życie. Jak wielkie musiało być oburzenie starca, gdy młody adept przyjął wyzwanie? Ha! Tego zapewne nawet najstarsi górale nie wiedzą. Przełknąwszy gniew stary mistrz zerknął w księgi i ustalił termin pojedynku na najbliższą pełnię, w czasie sprzyjającego mu ułożenia gwiazd. Tym razem młody mag także przyjął warunki starca, który już zaczął zacierać ręce na myśl jak bardzo go upokorzy. Obaj rozeszli się, każdy w swoją stronę, aby spotkać się w umówionym miejscu o umówionej godzinie. Stary mag od razu rzetelnie przystąpił do sprawy, postanowił pościć i oczyścić się, wziął się za odpowiednie lektury, zaplanował szereg ćwiczeń – Młody mag miał wprawdzie myśl, aby coś przeczytać, trochę poćwiczyć, ale zrezygnował jeszcze zanim zaczął: Umówił się z kolegami, trochę wypił, trochę się poseksił. Słowem: Wcale dobrze się wybawił. Tydzień przed terminem stary ciągle siedział z nosem w książkach konsekwentnie odmawiając sobie przyjemności, a młody zaczął szaleć jeszcze bardziej. Dzień przed pojedynkiem starzec rozpoczął wielką medytację. Młody adept zbyt zmęczony na nauki, więc postanowił dobrze się wyspać przed jutrzejszym wyzwaniem. Tak oto nadszedł dzień pojedynku między dwoma magami, starym i młodym. Oboje spotkali się w pełnie księżyca. Walka rozpoczęła się równo o północy: Stary mistrz wzniósłszy ręce do góry zaczął ryczeć potężną inwokację na całe gardło, w tym czasie młody adept podbiegł do przeciwnika i jednym cięciem miecza zdekapitował starca.
Cytuj:
Nie tyle paradygmat naukowy, co metanaukowa otoczka. Prawdziwa nauka nie boi się religii.
Prawdziwa nauka? A mistyki? A magii? A tego wszystkiego, czego dotknąć nie może? Jesteś pewien, że nauka jest otwarta na pozazmysłowe doznania?
Być może nie ująłem do końca swojej myśli, takoż dookreślę wcześniejszą wypowiedź. Mówiąc „paradygmat naukowy / cywilizacji / techniki” miałem na myśli wszystko, co na takowy się składa, w tym również skutki. W moim mniemaniu efektem jest szeroko-idąca racjonalizacja, tzn. spłaszczanie wielu wymiarów świata do swojej (naukowej) perspektywy. Właściwie dobrze to ujął Hakken pisząc o wojnie dwóch paradygmatów (Chociaż, nawiasem mówiąc, IMHO w tym konflikcie występuje więcej stron niż dwa obozy).
Cytuj:
CuRoi pisze:
Co to za różnica? Nie ma dla Ciebie żadnej różnicy czy rozmawiasz z własnym odbiciem czy konkretnym bytem? To jak w takim wypadku określasz własne ścieżki? Nie określasz ich?
Kiedyś zwykliśmy sobie z druidami żartować - "It's all in our brains. But - who cares?"
Parafrazując pewne słowa: „Nie chciałbym pomylić gwiazd z ich odbiciem w tafli jeziora”
Cytuj:
Czy ja się wyrażam niejasno? Bełkotliwie? Powiedz, to postaram się to przedstawić jaśniej. Smile
Wyrażasz się tak samo zrozumiale jak – dajmy na to – ja. O ile chcesz, abym Cię zrozumiał, o tyle włóż trochę wysiłku w wyjaśnienie mi tego. Piszesz dość zwięźle, ale przynajmniej niektóre poglądy są mi obce. Jeżeli czegoś nie rozumiem – Pytam. Mogę zacząć strzelać, ale to uniemożliwi dalszy dialog, obawiam się.
Cytuj:
Moje wewnętrzne przekonania to sprawa drugorzędna wobec interakcji, jakie wywołuję w świecie.
Ok. Tylko że Ty mówisz o skutku, a ja pytam o przyczynę. Skutku nie może być bez przyczyny.
Cytuj:
To czy byty, które na swojej drodze napotykam są odbiciem mojej psychiki, czy są też czymś zewnętrznym... Cóż, jest bardzo osobiste.
Tak, jest to osobiste. Nie, nie musisz odpowiadać. Ja mogę zapytać, w końcu to forum dyskusyjne. Chyba że pomyliłem adres – Wtedy przepraszam, idę do innej piaskownicy.
Cytuj:
CuRoi pisze:
To nie jest dążenie do doświadczenia sacrum? Wydaje mi się, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu.
Sacrum jest wszędzie i profanum jest wszędzie. Ja się do niego nie udaję, ja się w nim pławię każdego dnia. Smile Wystarczy pójść do lasu, albo poszperać na krakowskim rynku.
Cieszy mnie Twoje spełnienie, Chimaira, ale ja nie pytałem o Ciebie w tym konkretnym akapicie :-] Właściwie nie ustosunkowałeś się nijak do mojego przypuszczenia.
Poza tym: Jeżeli szperasz, to dążysz.
Cytuj:
CuRoi pisze:
Chcesz mi powiedzieć, że kontakt z Bogiem, którymkolwiek Bogiem, jest możliwy bez wcześniejszej stymulacji? Że w czasie takiego doświadczenie Twój mózg funkcjonuje w taki sam sposób jak, dajmy na to, w czasie jakże urzekającej rozmowy o pogodzie z dawno niewidzianą ciocią?
Nie wiem jak funkcjonuje wtedy mój mózg, bo mnie nikt do EEG nie podłącza.
Muszą Cię do EEG podłączyć, żebyś wiedział, że jesteś – dajmy na to – na haju, albo żeby uświadomić sobie różnicę między „na trzeźwo” a podczas orgazmu?
Cytuj:
I nie wiem jaką stymulację masz na myśli.
Mam na myśli KAŻDĄ stymulację.
Tak więc: Nie odczuwasz żadnej – że tak to ujmę – zmiany jakościowej? I czy doświadczasz Tego / Jego / Ich tak po prostu, w przysłowiowy biały dzień bez ŻADNEJ stymulacji?
Cytuj:
Jak dla mnie to bełkot dla kindermetali (jako mentalnie, tak i wiekowo, że sparafrazuję pewne znane powiedzonko), ale każdemu wedle potrzeb...
Twoja jakże wszystko mówiąca ocena ma być tym tajemniczym „argumentem wieków”? Będziesz tak miły i wyjaśnisz mi, z czym konkretnie się nie zgadzasz?
Cytuj:
Trolluję w środowisku pogańskim jakieś 5-6 lat
A Stacha znasz? Lol
Rawimir:
Ty tu rządzisz – Ok, trafiło do mojej świadomości.
Poświst:
Cytuj:
CuRoi pisze:
zdefiniowanie czegoś jest raczej niezbędnym elementem w dyskusjach
Tak, lecz zwróć uwagę, iż wiele definicji opiera się na przybliżeniach lub statystyce. Przykładowo - prawa społeczne uważa się za funkcjonujące gdy potwierdzają się w 75% przypadków (a ponieważ to arbitralnie przyjęta wartość można wyznaczyć i inną).
Wiem, że – idąc za Churchill`em – „jest kłamstwo, większe kłamstwo i jest statystyka”, ale trzeba iść na uogólnienia, o ile chce się (po)rozumieć z drugim człowiekiem. Coś za coś.
Cytuj:
Myślę inaczej. Wielu mistyków popada w fundamentalizm i trudno wtedy mówić o jakiejkolwiek otwartości.
Cóż, każdy medal ma dwie strony.
Cytuj:
Zarazem nauka bada mistycyzm jako zjawisko więc trudno mówić o dystansie. Sądzę, że różnice pojawiają się w używanym instrumentarium. Metodyka badawcza, naukowa, jest metodyką badawczą, naukową. Doświadczenie mistyczne jest mistycznym. Sugerowane przez Ciebie zamykanie się nauki na zjawisko czy doświadczenie (również doświadczanie psychiczne) jest z sprzeczne z istotą nauki. Ta bowiem rejestruje, odnotowuje i bada zjawiska (nie tylko materialne).
A jeżeli czegoś zbadać metodyką naukową, badawczą nie można? Problem z doświadczeniem mistycznym jest taki, że nie można go prześwietlić maszynami, co za tym idzie jedynym źródłem wiedzy jest cudze (osobiste) doświadczenie. Jak naukowo opisać doświadczenie duchowe? Że to skutek reakcji chemicznych w mózgu?
Cytuj:
CuRoi pisze:
korzystanie ze zdobyczy cywilizacyjnych / techniki / nauki przyczynia się do utwierdzania paradygmatu cywilizacji / techniki / nauki w rzeczywistości, w efekcie blokuje się więc myśli alternatywne, inne niż wyżej wymienione. Przykład? Bardzo proszę: Osobę, która się „Przebudziła” i aktywnie zajmuje się magią traktuje się raczej jak tą słodką pobłażliwością o ile zatroskana rodzina nie nafaszeruje jej psychotropami, które oczywiście rozwiążą wszystkie problemy. Myślę, że korzystanie z zdobycz techniki / nauki pośrednio sankcjonuje taki model myślenia czyli – ogólnie mówiąc – eliminacja wszystkiego, co nie wpisuje się w obowiązujący kanon
Cytuj:
Zatroskana rodzina to nie nauka.
Ale ktoś diagnozę musi postawić, ktoś leki musi przepisać.
Cytuj:
Zamykanie się na alternatywne ścieżki to wręcz odwrotność nauki. Wielkie odkrycia są częstokroć ni mniej, ni więcej owymi alternatywami, vide Einstein.
Nie chcę umniejszać geniuszowi wyjątkowych osób, ale w nauce liczą się tzw. fakty. Możliwe jest to, czego dowieść potrafimy. Jeżeli czegoś dowieść nie potrafimy, to nie istnieje?
Cytuj:
CuRoi pisze:
Nie ma dla Ciebie żadnej różnicy czy rozmawiasz z własnym odbiciem czy konkretnym bytem? To jak w takim wypadku określasz własne ścieżki? Nie określasz ich?
Cytuj:
Księga przemian I Ching przez niektórych jest traktowana jako metoda wróżenia czerpiąca z energii wszechświata, przez innych jako wskazówki autoanalizy. Skuteczność utwierdza i jednych, i drugich w postrzeganiu jej istoty.
Jestem całkiem zielony w temacie, więc wstrzymam się od głosu. Powiem tylko, że to krzepiące takie mi się wydaje
Cytuj:
Wiele nurtów religijnych zakłada cząstkę boskości w każdym z nas. Czy w związku z tym moje odbicie nie może być konkretnym bytem? Jak dusza? Jak jedna z trzech dusz (u Słowian)?
Hm. Ciekawa teoria, bardzo nawet
Ja mówiąc „własne odbicie” miałem na myśli wszystko, czego doświadczamy, że doznanie innych bytów jest projekcją dość przepastnej otchłani naszych umysłów, że rozmawiając z duchem czy diabłem tak właściwie mówimy do siebie samych, tylko w dość niekonwencjonalny sposób

Mówisz, że dusza jest Twoim odbiciem. Ok. A czym – w takim ujęciu – będzie wspomniana przez Ciebie „boskość”? Sumą wszystkich pozostałych dusz? Czy tym właśnie i czymś jeszcze?
Cytuj:
To dwa różne zagadnienia. Kontakt z Bogami może zaistnieć bez wcześniejszej, intencjonalnej stymulacji. A czy może zaistnieć bez jakiejkolwiek stymulacji? Niesprawdzalne. Choćby dlatego, że stan braku doświadczania Bogów jest stanem innym niż ich doświadczanie. Różnice stanów można traktować po prostu jako różnicę ale również jako stan stymulacji. Stymulacji doświadczeniem obecności Bogów.
Wybacz, czegoś nie chwytam, zdaje się :-] Różnica jest, w tym – chyba? – zgadzamy się oboje. Ale jak BRAK doświadczenia Bogów może być stanem STYMULACJI?
Cytuj:
Naprawdę trudno powiedzieć co jest przyczyną a co skutkiem. Nawet rytuał można traktować jako moje przygotowanie na spotkanie bądź wynik inicjatywy Bogów przygotowujący mnie do tego samego spotkania.
….? Moja intencja skutkiem interwencji czegoś / kogoś z zewnątrz? Żałość mnie ogarnia, gdy pomyślę, że inaczej z nami skontaktować się nie sposób :-] Mówiąc o „ludzkiej ułomności” miałem także to na myśli – Ileż trudu musimy włożyć, że dotknąć boskości, a właściwie tego, co za takową w naszym przekonaniu mamy.
Cytuj:
Ad 2. Mózg funkcjonuje inaczej bo jego praca odnosi się do innego zdarzenia, innej emocji, innych odczuć, po prostu do czego innego. Skoro wymieniasz różne zjawiska to postrzegane są jako różne zjawiska. Dlaczegóż postrzegając deszcz mój mózg miałby pracować tak samo jak przy obiedzie?
Mówisz o zmysłach. Chcesz powiedzieć, że możemy Tego / Jego / Ich posmakować? Powąchać? …? A może zobaczyć? Dlaczego więc tylu ateistów na świecie?
Jest inny, szósty zmysł?
...?
Cytuj:
Jeżeli nie ma – Ok. Jeżeli nie masz do niej dostępu – Takie stwierdzenie imputuje jej istnienie, a to trochę zmienia, nie sądzisz? Jeżeli istnieje, to można jej do doświadczyć, kwestia środków jak sądzę
Cytuj:
Poświt pisze:
Rzeczywiście nie ma. Zdarzenia są przez nas odbierane, rejestrowane, co wprowadza kategorię interpretacji (odbiór, rejestracja nie jest samym zdarzeniem lecz jego odwzorowaniem).
Jak bardzo niedokładnym odwzorowaniem, bo to chyba sugerujesz?
Cytuj:
ym nie mniej obiektywizujemy. Zakładamy z jakąś dozą prawdopodobieństwa (czasami w okolicach pewności), że coś jest faktem. Dzięki temu toczy się dyskusja.
Zgadzam się.
Powiedz mi tylko jak w takim wypadku brak rzeczywistości obiektywnej odnieść do absolutu? Albo dowolnego Boga zakładając Jego faktyczne, niezależne od nas istnienie (Bo o tym pośrednio toczy się dyskusja, czyż nie)?
Cytuj:
Duchowe przeżycia się tej metodzie wymykają. To dychotomia - wykluczająca się rozdzielność, zarazem uzupełnienie.
Myślisz, że nie można duchowości tłumaczyć paradygmatem naukowym i na odwrót? Że w jednym nie ma co szukać podpory dla drugiego?
Cytuj:
A wspomniany wyjątek to obiektywne potwierdzenie zajścia zdarzenia. Gdyby nie zaszło, nie wywołałoby skutków. Gdyby nie istniała duchowość, nie byłoby tej dyskusji. Oczywiście jest ona czymś innym dla jednej, czymś innym dla drugiej osoby - byty obiektywne, lustro dusz, dusze, urojenia innych bądź własne itp. Nie ma tu mowy o opozycjach odbiór / przekłamanie. Jest odbiór i różne wymiary duchowości.
Jest światełko w tunelu

Szacun

Zapytam jeszcze tak: Jeżeli drzewo upadnie w pustym lesie (nie będzie tam żywej duszy), to czy będzie słychać jego spadanie?
Analogicznie:
Czy duch istnieje nawet, jeżeli nikt go nie doświadcza?
Agni:
Cytuj:
CuRoi pisze:
O!O! Właśnie o taką dychotomię mi chodziło, agni. Jeżeli jesteśmy zamknięci we własnych możliwościach ludzkiej percepcji, to jaką mamy pewność, że to co dobieramy nie jest przekłamaniem?
Jesli dobrze rozumiem to co ty nazywasz przeklamaniem to dla mnie zawiera sie w rzeczywistosci, wtedy przestaje byc przeklamaniem a staje sie po prostu czescia rzeczywistosci. Subiektywizm i obiektywizm sa sobie nawzajem potrzebne. Obojetnie co jest co - te dwa podejscia daja nam lepszy, glebszy oglad sytuacji. Podpisuje sie pod tym co napisal Poswist.
Nie.
Mówiłem raczej o efekcie naszej ułomności, w rozumieniu o którym wspomniał bodaj Hakken(?) i Poświst(?), tzn. Jaką mamy pewność, że nie zniekształcamy obrazu świata, skoro go odbieramy przez pryzmat naszych zmysłów (a inaczej nie możemy) i ograniczeń naszej (ludzkiej) natury? Mówiąc „przekłamanie” mam na myśli iluzje, nie-prawdę, w której podtrzymujemy się z powodu naszych ograniczeń. To w oczywisty sposób ogranicza nasze poznanie, nijako spłaszcza świat do naszej perspektywy, która może być zaledwie przeświadczeniem.
Jeżeli kłamstwo zostanie uznane za prawdę, przestanie być kłamstwem?
Subiektywizm i obiektywizm sa sobie nawzajem potrzebne. Obojetnie co jest co - te dwa podejscia daja nam lepszy, glebszy oglad sytuacji. Podpisuje sie pod tym co napisal Poswist.
Cytuj:
Jasne i wszyscy szukamy naszej wlasnej drogi przez ten las. Nie znamy wiekszosci mozliwosci naszego umyslu ale mozemy je odkrywac, dazyc do glebszego poznania. Mysle ze najlepiej do tego celu wykorzystac wszystko co bylo nam dane, mozliwosc obiektywnego i subiektywnego wgladu, roznemetody ktore odkrywamy itp
Wspaniałe założenia, taki optymizm jest krzepiący w gruncie rzeczy

Ale patrz akapit wyżej, odpowiedź do Hakkena i na koniec postu – Wszystkie nasze wysiłki, wszystkie nasze starania są zamknięte w łańcuchach „człowieczeństwa”, które koniec – końców powinniśmy przyjąć z całym inwentarzem, w tym z rozlicznymi ograniczeniami. Temat sugerowanej przez Ciebie transgresji jest właściwie motywem na nowy topi, ale pozwolę sobie zadać jedno pytanie: Czy dokonując auto-transgresji jesteśmy w stanie zrzucić z siebie te okowy czy też zamieniamy kajdany na dłuższy łańcuch?
Ps. Dziękuje za kierunek (linka), przejrzę na pewno w wolnej chwili.
Hakken:
Cytuj:
Wiesz oczywiście co się robi ze złymi psami, prawda?
Na U(Ł)osie też się poluje

Cytuj:
Generalnie walę polityczna poprawność, ale sprawa jest prosta: Ty próbujesz wydupczyć mnie, ja łamię Ci rękę i (nie będę używać brzydkich słów ;) )ę Ciebie. Twisted Evil
A przynajmniej próbujesz.

Tak czy inaczej – Trafiłeś do mojej jaźni.
Cytuj:
Lubisz gadać ostro? To świetnie, jest szansa, że się dogadamy, choć Ten post wygląda raczej nie brzmisz na złego psa a co najwyżej na mocno zagubionego
Jestem już porządnie /piiiiiiiiiiiiii/ tym zagubieniem, Hakken. Czasami sam siebie nie poznaję, przyglądam się temu trochę z konsternacją, trochę z ciekawości co się z tego wykluje? I tak, możemy się dogadać.
Cytuj:
CuRoi pisze:
Myślę, że korzystanie z zdobycz techniki / nauki pośrednio sankcjonuje taki model myślenia czyli – ogólnie mówiąc – eliminacja wszystkiego, co nie wpisuje się w obowiązujący kanon.
Nie mówisz tu o nauce a dominującym wśród naukowców paradygmacie racjonalizmu.
Trudno mi jedno oddzielić od drugiego. Nie mówię o nauce oddzielonej od ludzi (naukowców), a ci – chcą tego czy nie – podlegają tym samym ograniczeniom, co wszyscy inni :-] Czytaj: Poruszają się wyłącznie w granicach własnego paradygmatu. Czy może być dla naukowca poznanie inne niż empiryczne, sprawdzalne i powtarzalne? Mówię także o tym, że wiele w postrzeganiu rzeczywistości zmieniamy zgodnie ze swoimi przeświadczeniami / wartościami / poglądami czy też interpretujemy zgodnie z naszymi przeświadczeniami / wartościami / poglądami. Tak dla Ciebie jest „podróż”, dla innych jest „halucynacja (Celowo ująłem oba słowa w cudzysłów, żeby nie opowiadać się po żadnej ze stron). Nigdy nie doświadczyłeś tego jak selektywnie postrzegamy świat zewnętrzny? Bo ja tak, wiele razy. Na ten przykład wcale mi się nie spodobało, co zrobiłem z własnymi wspomnieniami :-] Nigdy nie złapałeś się na wyparciu, np. wypchnięcie poza percepcję CZEGOKOLWIEK, co uważasz za niemożliwe, tym samym jakby kasuje się doświadczenie. „Klik! Nie ma”. To takie proste! Tak więc wracając do meritum – Czemu ludzie (naukowcy) mieliby różnić się ode mnie i innych ludzi? Jeżeli „nie wierzą” w możliwość zaistnienia czegoś, to zapewne tego nie doświadczą. A jeżeli doświadczą – że tak to ujmę – mimo woli, to zapewne przefiltrują doznanie przez własne przekonanie / wartośći / poglądy i koło się zamyka.
Cytuj:
Tak więc kwestia wiary i nauki nie jest wcale tak znowu rozbieżna.
Nie wątpię, że obie kwestie można pogodzić. Obawiam się jednak, że powszechnie (w rozumieniu większościowym) jest to jednak sytuacja dosyć nietypowa. Ba! Oba fronty wykluczają się u podstaw…
Cytuj:
Mamy tu raczej do czynienia z wojną paradygmatów lub dwiema religiami, które się wzajemnie próbują zwalczyć.
Też lubię ten „magowski” język
Myślę, że w wyżej wspomnianej wojnie walczy ze sobą więcej obozów niż sztuk dwie. Powiedziałbym, że tyle obozów ile światopoglądów (paradygmatów) na świecie. Oczywiście te o sympatycznym / pozytywnym rezonansie łączą się (eklektyzm?) we wspólny front, niemniej IMHO każda grupa (paradygmat) chce postawić na swoim. Jednocześnie zaznaczam, że nie myślę o dowolnym konstrukcie ideowym / abstrakcyjnym (tzn. paradygmat / indywidualny system / religia, cokolwiek-innego-włóż-co-chcesz) w oderwaniu od człowieka, który obiera takowy za azymut swojego rozwoju. A ludzie jak to ludzie – Kierują się małostkowymi pragnieniami, raczej niskimi pobudkami jak „Jedyna Prawda Objawiona” czy inna „Moja Racja”. Oczywiście można wznieść się ponad to, wciąż jednak będą to raczej przypadki odosobnione.
Cytuj:
Między innymi dlatego uważam, że animizm jest idealną, prostą religią dla coraz bardziej skomplikowanej przyszłości (ale o tym już kilkukrotnie pisałem)
Myślisz? Dlaczego w rozwiązaniu na „skomplikowaność” proponujesz „prostotę”? Pytanie może być nie na miejscu, nie jestem bardzo „cyknięty” w temacie, więc...
... Zarekomendujesz wartą wysiłku literaturę na temat animizmu? Prosiłbym.
Cytuj:
Ależ używasz całego spektrum technik i mediów, np wzroku i kodu kolorystycznego, węchu, dotyku itd. Do tego wszystkiego twój wetware dokonuje gigantycznej pracy by przetworzyć mniej więcej 20% bodźców, które obiera w każdym momencie a odrzuca resztę jako w danej chwili nie istotne.
Ok, punkt dla Ciebie. Sam wpadłem w swoje sidła :-] Sprostowanie akapit poniżej.
Cytuj:
Trans jest tylko inną metodą postrzegania świata, nazwij go użyciem innych zmysłów by postrzegać świat (coś jak termografia u węża). Tak więc moja podróż i Twoje życie różnią się od siebie głównie tym kto je odbiera.
Owszem, „adresat” jest jedną z róznic. Kolejną jest „stan świadomości”, tzn. nie muszę jej zmieniać, aby doznawać mojego życia. Ty musisz się przestroić, aby podróżować. Dlaczego nie możesz tego doświadczyć w inny sposób?
Cytuj:
Naprawdę Cię uwiera?
Naprawdę.
Cytuj:
A powiedz mi co byś nazwał obiektywizmem?
Fakt. F-A-K-T
Cytuj:
Myślisz, że coś takiego naprawdę istnieje?
Ha! Tutaj znajdujemy psa pogrzebanego. Nie wiem, Hakken. Wiem, że doskwiera mi dychotomia subiektywne – obiektywne. Doskwiera mi bardzo. Jeżeli świat ogranicza się do subiektywnego poznania – Zgubimy się wszyscy, to kwestia czasu jak sądzę. Poza tym jeżeli nie ma rzeczywistości obiektywnej – Jak mamy uwierzyć? Jeżeli coś istnieje – Czy nie istnieje obiektywnie? Właściwie doskonale to zobrazował Poświst wywodem na temat zdarzenia, podpisuje się pod tym własną krwią.
A odpowiadając na pytanie: Tak, myślę, że istnieje
Cytuj:
Przecież to co uznasz za obiektywne będzie obiektywne jedynie w Twoim subiektywnym odczuciu.
IMHO obiektywne jest, gdy wszyscy mogą tego doświadczyć. Jeżeli wszyscy odczuwamy i doświadczamy coś w taki sam sposób, to czy nie jest to dowód na istnienie obiektywne podmiotu naszego poznania?
Cytuj:
Subiektywizm Twoich własnych doświadczeń jest jedyną rzeczą którą posiadasz, jeżeli nie wierzysz w jakieś swoje odczucie to w ogóle możesz przestać wierzyć w cokolwiek co widzisz czujesz i myślisz.
Właśnie tego się boję. Poza tym, pomijając fakt że coraz bliżej mi do przeświadczenia o iluzoryczności świata, mogę przynajmniej starać się wyrwać z własnych ograniczeń...
Cytuj:
Ach, dowodu. No tak, dziecko racjonalizmu
Różnie mnie określano, ale – na skórzane stringi Lampki – „dziecko racjonalizmu”? A Ty co, kryształowy? Nigdy nie zwątpiłeś? Nie zboczyłeś z raz obranej ścieżki? Nie zbłądziłem w braku zrozumienia?
Cytuj:
Co nazwiesz dowodem?
F-A-K-T
Cytuj:
Nie jestem wstanie nagrać swojej podróży i wrzucić na YT, ale kiedy porównuję swoje relacje z relacjami innych "psychonautów" mają one zadziwiająco wiele punktów zbieżnych. Zresztą nie tylko tych współczesnych ale również tych co żyli te kilkaset lat temu a prawdopodobnie i dawniejszych. Zatem skoro jest to doświadczenie w pełni powtarzalne, obserwowalne przez wielu niezależnych ludzi być może należało by je potraktować nieco bardziej poważnie.
Ja to traktuje bardziej poważniej, Hakken. Gdyby tak nie było – nie parłby dalej w tą dyskusję. Ba! Ja to, psia jucha, wszystko wiem. Wiem, że jest to powtarzalne. Tylko wątpię w zasadność tego, co przynosi odmieniony stan świadomości. Dlaczego prawdziwsze okazać by się miało to, co „ukazuje” trans? Dlaczego w ogóle trans? Tak żałosnymi istotami jesteśmy, że musimy otumaniać się florą, aby zobaczyć?!?!
Cytuj:
Niestety w obecnej doktrynie naukowej, jeżeli tego nie nagram to znaczy, ze nie istnieje. Jakby nie można było uznać, że po prostu nie dysponujemy jeszcze technologią pozwalającą nam to nagrać.
Albo nie potrafimy tego „nagrać”, albo Ty się mylisz. I teraz: Dlaczego miałbym zaufać Tobie?
Cytuj:
Tak czy inaczej dowodu w tym sensie nie dostaniesz. Albo zaufasz swoim doświadczeniom, albo będziesz się z tym dalej gryzł.
Hm…
Cytuj:
A skąd wiesz, że to co odbierają Twoje zmysły (nota bene bardzo ułomne i niepełne) nie jest jedynie przekłamaniem na synapsach?
Właściwie o tym mówiłem. Tak szczerze mówiąc – Coraz częściej myślę, że tak jest.
Cytuj:
IMHO nasz mózg jest jedynie CPU naszej maszyny i w sposób bardzo niedoskonały odbiera to co wyczuwa nasz duch.
CPU?
Cytuj:
Zgadzam się i widzę w tym spory problem. Bez choćby znajomości tej tradycji i osadzenia w niej takich praktyk bardzo je zubożamy nie mówiąc już o tym, że igramy z ogniem. To trochę tak jak zabawa naładowanym pistoletem kiedy ma się jedynie blade pojęcie o tym do czego on służy.
Pełna zgoda.
Cytuj:
Nie mówię tu o tym by jedynie fiksować się na starych znaczeniach, bo to przegięcie w drugą stronę. Cała sprawa polega na tym by od przeszłości i znajomości (w sensie zrozumieniu) tych korzeni wyjść do współczesności i wykorzystaniu ich we współczesnym świecie. Gdzieś na starciu tej przeszłości i współczesności powinien narodzić się zupełnie nowy paradygmat, pełen nowych znaczeń zaczerpniętych z przeszłości, zrozumiałych w teraźniejszości i prowadzących w przyszłość.
Hm. O ile dobrze rozumiem, mówisz o „aktualizacji systemu”, przewartościowaniu i dostosowaniu pierwotnych tradycji do naszych czasów, jakby poddanie się fali przemian społeczno – kulturowych, tak? To następne zagadnie, które kradnie mi sen z powiek :-] Po trochu ma to wspólnego z tematem tej dyskusji. Czyż pierwotne religie nie opierały się na ówczesnych realiach / normach / kanonach? Przecież nie da się odtworzyć tamtego świata, bez różnicy czy słowiańskiego czy animistycznego, bo – krótko mówiąc – świat się zmienił. Jak więc kultywować tradycje, które mają się nijak do współczesnych norm? Większość świąt / sabatów / godów odnosi się bezpośrednio do cyklu natury, przemijania pór roku. Jaki jest sens w celebrowaniu płodności matki ziemi, skoro większość z nas – jak sądzę – nie jest zależna od jej owoców? Czyż szeroko rozumiany rozwój natury nie stoi w sprzeczności z kultem natury? Czy kult natury nie jest pisany w większość (o ile nie każdą) pogańskich ścieżek? Jak pogodzić taką dychotomię? Czy w wyniku „starcia tej przeszłości i współczesności” nie narodzi się coś zupełnego, co pogaństwem nie będzie?
Cytuj:
CuRoi pisze:
Wydaje mi się, że u podstawy każdej praktyki mistycznej / religijnej leży doświadczenia sacrum,
W jaki sposób rozumiesz sacrum, bo jeżeli w klasyczny to wybacz, ale Twoje stwierdzenie jest straszliwym truizmem. Bo tak, każde doświadczenie mistyczne/religijne jest doświadczeniem sacrum z samej definicji tego słowa. Czyli, mówiąc prościej, to słowo powstało by opisać takie właśnie praktyki/doświadczenia Wink
Ok.
Cały akapit odnosił się między innymi do głosów na temat różnic w pogańskich ścieżkach, na co odpowiedziałem słowa przytoczone powyżej i jeszcze trochę. Miałem na myśli, że nie ma znaczenia jak nazwiemy paradygmat, w którym się poruszamy, bo dążymy – mniej więcej – do tego samego czyli transgresja ścieżek profanum ku sacrum.
Ps. Mówiąc „my” mam na myśli ogół pogan. Nie, nie jestem nim. Tak mi się jakoś napisało :-]
Cytuj:
Ja osobiście wybrałem drogę w której poszukuję nowego paradygmatu, osadzonego w teraźniejszości, rozumiejącego przeszłość i sprawdzającego się w przyszłości. Nie jest to droga najłatwiejsza, ale jak na razie przynosząca niezłe efekty, pewien spokój ducha i trochę wyzwań intelektualnych
Coś jakby we mnie drgnęło

Myślę, że temat warty rozwinięcia. Ale to już w innym topicu, musi trochę dojrzeć.
Cytuj:
Nie rozumiem czemu traktujesz to jako wadę. Jesteśmy ludźmi czy tego chcemy czy nie i tej kwestii nie przeskoczymy, więc nie ma nad czym biadolić. Jeśli już coś z tym robić to sprawdzać na ile jako człowiek możemy sobie pozwolić i ile granic uda nam się po drodze przekroczyć.
Nie traktuję tego jako wadę, o nie! Raczej stwierdzenie faktu, który – muszę przyznać – czasami bardzo mnie smuci. Mówiłem raczej o tym, że nie jesteśmy w stanie przekroczyć granic, które zostały nam narzucone przez naturę. Teraz nie jesteśmy w stanie, kiedyś może będziemy? Jeżeli nie jesteśmy w stanie – Jesteśmy skazani na niepełne poznanie, wyłącznie przez pryzmat naszej percepcji. Wszystko, wszystko czego doświadczamy jest obciążone wspomnianą przeze mnie ułomnością. Czy zatem jesteśmy w stanie doznać w pełni, kompletnie? Czy podmiotu naszego poznania nie obdzieramy ze sfery, która leży poza naszą ludzką naturą vide możliwością poznania? Doświadczając Boga lub dowolny inny byt duchowy – doświadczamy go w pełni czy też redukujemy to doświadczenie na miarę naszej możliwości? ... ?
Rozumiesz do czego dążę?
Cytuj:
CuRoi pisze:
Myślę, że mamy wrodzony balast, który przejawia się min. w swojego rodzaju filtrze paradygmatowym
ja myślę, że nie jest on "wrodzony" a raczej wyuczony.
Wyuczone jest myślenie, a nie predyspozycje (patrz akapit powyżej).
Cytuj:
Nauczono nas myśleć tak a nie inaczej, gdyby pokazywano nam od dziecka inny paradygmat to byśmy inaczej postrzegali rzeczywistość.
Zgoda, z tym że wciąż gonilibyśmy w zamkniętym kręgu naszej percepcji.
Cytuj:
CuRoi pisze:
Pytanie jak bardzo możemy aktualizować nasze oprogramowanie zgodnie z wolą vide nasz paradygmat?
Dowolnie długo. Pytanie raczej powinno brzmieć: w którym momencie aktualizowania swojego oprogramowania przestajemy być soba a stajemy się czymś nowym.
Wcale? Ja myślę, że to kwestia otwarta aż do samej śmierci. A Ty jak myślisz?
Cytuj:
CuRoi pisze:
Ile w tym wszystkim boskiej / magicznej mocy, a ile jest naszą projekcją? Nie wiem. Wydaje mi się, że to i to po trochu, o ile to możliwe? Możliwe?
A czym jest boska/magiczna moc? Dla mnie to tylko oddziaływanie woli na wolę (po moją definicję zapraszam do topicu pogaństwo ogólne/wola a bogowie), zatem nie ma znaczenia ile z tego jest projekcją (czyli oddziaływaniem Twojej woli) a ile jest korzystaniem z boskiej/magicznej woli (zewnętrznej ale wykorzystywanej przeze mnie). Oczywiście możliwe jest, ze jest po trochu tego i tego Smile
Nie miałem tego do końca na myśli, patrz koniec postu. Co do woli – Przeczytałem, zgadzam się (Mniej lub więcej).
Ausus:
Cytuj:
Ja wcale nie wymuszam na tobie przekonania o świętości tych roślin. Chodziło mi po prostu o wyrażaniu się z szacunkiem o czymś, co jest święte dla rozmówcy.
Wiesz, Asus, to cienka granica. Granica między wolnością słowa a cudzą godnością. Mogę momentami bywać konfliktowy, ale raczej nie mam złych intencji. Poza tym jestem ciut nie okrzesany i nie obyty z tutejszymi obyczajami.
Ps. Dziękuje za poradę, może skorzystam.
Amvaradel:
Cytuj:
Nie wiem, czy jesteś normalny (najpierw musielibyśmy zdefiniować normę, a potem musiałbyś powiedzieć o sobie tyle, żeby można było ocenić, czy do tej normy pasujesz, czy nie).
Kiedyś przy okazji czy innego piwa
Cytuj:
Natomiast szaleństwo jako metoda to świadome przekraczanie bariery normalności, w celu transformowania świadomości (ale mi się zrymowało niechcący ).
Po co i ku czemu?
Uf, zmęczyłem się trochę :-] Momentami dyskusja zaczyna rozjeżdżać się w różne strony, takoż trochę postaram się to uporządkować:
Jakie są tzw. fakty? Wiemy bardzo mało o działaniu naszego umysłu, wykorzystujemy mały jego procent, postrzegamy i doświadczamy świat poprzez pryzmat naszej percepcji (zmysłów), więc – jak słusznie zauważył Poświst – interpretujemy, nijako doświadczamy już przerobionej informacji oraz jesteśmy ograniczenie możliwością poznania poprzez naszą naturę, w tym stopień rozwoju świadomości. W tym chyba zgadzamy się wszyscy(?). Idąc dalej: IMHO to wszystko składa się na to, że nasze (ludzkie) doświadczenia świata zewnętrznego nijako z definicji go spłaszczają do naszego wymiaru, podobnie – myślę sobie – jest z każdym innym podmiotem naszego poznania, np. z duchem lub Bogiem. Czy w ogóle możemy „poznać” coś tak odmiennego jak Bóg, którykolwiek Bóg? A jeżeli już poznamy – Jak bardzo pełny będzie to obraz, jak wiele umknie naszym zmysłom? O ile nie będzie w zupełności projekcją naszej percepcji / umysłu?