Międzynarodowa Federacja Pogańska
http://paganfederation.org/forum-pl/

O szalenstwie slow kilka
http://paganfederation.org/forum-pl/viewtopic.php?f=3&t=2431
Strona 1 z 1

Autor:  Alana [ piątek, 4 lutego 2011, 11:18 ]
Tytuł:  O szalenstwie slow kilka

Zastanawiam sie...

Nieraz w rozmowach z nieco mniej zpoganionymi ludzmi slyszalam opinie ze moje podejscie do zycia w stylu:
- Te komputery to dla mnie czarna magia
- Wie pan, czarna magia rowniez sie zajmuje :mrgreen:

to totalne szalenstwo.
Ogolnie sie z tym zgadzam bo od dawna uwazam sie za szalonego naukowca ale...

Czemu ludzie tak reaguja na cos co dla kogos innego, dla mnie, dla was, dla innych scierzek zdobywania wiedzy na granicy poznawalnego swiata jest czyms tak codziennym jak bulka z maslem?
Czemu tez jak ktos [konkretnie ja i moje alter ego Alana] wyskoczy z technologicznym wyjasnieniem magii takim ktore po prostu wynika z naszych obserwacji, doswiadczen i przemyslen od razu pewne osoby wyskakuja z ostrzezeniami o opetaniu czy o tym ze od tego mozna oszalec albo klatwe na siebie sciagnac?

Pierwsze jeszcze wyjasnic umiem - zwykla niewiedza i strach przed nieznanym ale drugie?

A tak ogolnie - zgadzacie sie z stwierdzeniem ze szalony czlowiek drugi raz nie oszaleje?

Autor:  Szerszen [ sobota, 5 lutego 2011, 16:58 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Nie... ale to "drugie szaleństwo" może prowadzić na zasadzie teorii fal... albo do wzmocnienia albo do wygaszenia i co za tym idzie "normalności"...

Autor:  Amvaradel [ wtorek, 8 lutego 2011, 17:27 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Bardzo fajny artykuł z Taraki, nawiązujący do tematu wątku
Schizofreniczny szaman, dezintegracja osobowości
Myślę, że to częściowo trafne. Jednak wyzwanie stojące przed współczesnym (i żyjącym we współczesnej cywilizacji) szamanem jest większe niż to stojące przed szamanem w tradycyjnej społeczności plemiennej. Dlaczego? Bo do zintegrowania jest dużo więcej. I tak, zamiast odrzucać psychiatrię, ją też trzeba by transformować i zintegrować :)

Warto też przeczytać komentarz W.Jóźwiaka
Samorodni szamani

Autor:  Alana [ środa, 9 lutego 2011, 00:10 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Artyku swietny chociaz ja widze to troche inaczej.

W mojej sciezce w genomie czlowieka sa pewne markery ktore predysponuja do takich wlasnie spraw jak szamanizm, magia itp. Nazywamy to potomkami Annunakich a zwyklych ludzi stahsami [standardowymi homo sapiens].

Z kolei w innym, podobnym systemie nazywa sie to "rod czarownic" i "mugole" :mrgreen:
W jeszcze innym "aristoi" i "demos"...
Przykladow mozna mnozyc ale to chodzi o to samo - o umysly bedace jak komputery z pojemnymi dyskami twardymi i wielordzeniowymi procesorami pracujace pod kontrola Linuxa kontra stare jednordzeniowe pentium 4 z dyskiem 40gb, w dodatku z zainstalowana Vista...

Bede musiala pokazac ten artykul pewnej lekarz medycyny, ciekawe czy zgodzi sie z wnioskami ktore sa tam zawarte. Potem opisze komentarz pani doktor...

Autor:  Telkontar [ czwartek, 10 lutego 2011, 23:40 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Kurczę, wpadam znów po krótkiej przerwie i widzę, że albo zawrę pysk, albo będę dalej wyrabiał sobie opinię wrednego palanta... Wiadomo, że nie zawrę :roll:

O ile komentarz Jóźwiaka odbieram jako całkiem rzeczowy i konkretny, to sam przedmiotowy tekst określiłbym tylko jako "kontrowersyjny". Niektórzy uważają, że samo to już jest zaletą. Sam tak czasami uważam, ale nie na potrzeby tego towarzystwa.
Widziałem psychozy z treściami religijnymi, także przed hospitalizacją. Co nieco na temat poczytałem u Grofa ("Poza mózg" zawiera interesujące rozdziały) i tekst Havasona uważam za jakąś kpinę. Ostrożnie skłonny jestem podzielić zdanie zarówno autora, jak i bardziej wyakcentowane u Jóźwiaka - nie każda osoba, która na pierwszy rzut oka odpowiada diagnozie psychozy potrzebuje ciężkich psychotropów i skończy źle; ale też nie każda taka osoba ma zostać "szamanem".
Havason bełkoce:
Cytuj:
Oczywiście wiem, że psychiatria nie przyzna się do błędu, tylko będzie dalej brnąć w swoim samouwielbieniu.

Sam fakt, że ani on, ani Jóźwiak nie są w stanie jasno zwerbalizować różnicy między procesem szamańskim a patologicznym świadczy na ich niekorzyść. I kto tu popada w samouwielbienie? Gałąź medycyny, która przyniosła ulgę tysiącom cierpiących (proponuję poczytać, jak traktowano ich w "duchowych paradygmatach")? Czy może specjaliści od "duchowości"? Gdzieś pojawia się, że "szaman kontroluje swój stan". No, no. Mocne słowa. Na jakim etapie ten stan kontroluje? Bo jest też stara prawda tej obrzydliwej psychiatrii, że "psychotyk nie wie, że jest psychotykiem" i on zawsze "kontroluje". Zwłaszcza, kiedy aktualnie jest bogiem albo mesjaszem.

Grof sugeruje przynajmniej, że schizofrenia paranoidalna w zasadzie wyłącza nadzieje na proces, jak to nazywa z żoną, "duchowego wyłonienia" (emergence) zamiast zagrożenia (emergency). Może szamani potrafią rozeznać jeszcze lepiej, kto swój, a kto po prostu nieszczęsna ofiara choroby. Może nasi szamani się tu wypowiedzą? Diabelnie trudno Was w konkretnych tematach pociągnąć za język, swoją drogą.

W swoim jazgocie Havason zapomina, a Jóźwiak też nie koryguje, że w chrześcijaństwie także pojawiają się "wyłonienia". Oczywiście, inne w treści, a przynajmniej tak się wydaje. Ale jednak też znajdują swoje miejsce, a nie są tylko jakąś spatologizowaną religijnością.

Mówiąc szczerze, artykułem jestem zniesmaczony.

Wracając do pytania Neri. Po pierwsze, jak rozumiesz "szaleńswo". Bo dla mnie to nie "dziwne zainteresowania", tylko ciężkie zaburzenie psychotyczne. I kiedy się objawia, to je widać. We wszystkich aspektach. Więc żarty na bok - to, że się bawisz w jakieś gusła, jak ja czy pewnie większość tutaj, czyni Cię najwyżej ekscentryczną.
Co do tzw. "niebezpieczeństw magii", to wyjątkowo i z niechęcią podepnę się pod "tradycję" - chyba nie bez powodu większość mówi, że to niebezpieczna zabawa. "Nikt nie powinien chcieć być szamanem", a od magii można się nabawić zaburzeń. Ewentualnie ona po prostu ciągnie psychotyków i dopiero cała jazda wychodzi.
Po to, m.in. się uczy rytuałów odpędzających. Po to są w zakonach magicznych programy szkoleniowe. Żeby wprowadzać powoli i ewentualnie dać to, za czym płacze Havason i Jóźwiak, nie bez powodu zresztą - mapy mentalne tego dziwacznego terytorium.

Autor:  Tin [ piątek, 11 lutego 2011, 01:25 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Telkontar, gdybyśmy mieli na forum opcję "lubię to", albo jakiś system przyznawania pentagramów za dobrą wypowiedź, właśnie byś ode mnie dostał ich cały worek. ;-) Spoko, możemy być zgredami!

Autor:  Telkontar [ piątek, 11 lutego 2011, 03:02 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Tak właśnie po kliknięciu "wyślij" jeszcze przejrzałem i stwierdziłem, że brzmię, jakbym miał z trzy razy tyle lat, co mam. No i magia chaosu... Powinienem demonstrować ciężkie zaburzenia osobowości i wyć "twórz, niszcz i baw się, io chaos" :lol:
Ale jakoś nie bawi mnie udawanie, że w miarę składna, choć dziwaczna praktyka jest tym samym co ostre halucynacje, "sałatka słowna" i dezorganizacja zachowania i rozumienia świata.
Ech... Tin, jak się kiedyś spotkamy, zapraszam Cię na seans na bujanych fotelach, z nogami pod kocem i kubkami gorącej herbaty. I nawet założę moją wyjściową ftucną fcękę :lol:

Autor:  Amvaradel [ piątek, 11 lutego 2011, 10:45 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

:)
@Telkontar:
Cytuj:
Ostrożnie skłonny jestem podzielić zdanie zarówno autora, jak i bardziej wyakcentowane u Jóźwiaka - nie każda osoba, która na pierwszy rzut oka odpowiada diagnozie psychozy potrzebuje ciężkich psychotropów i skończy źle; ale też nie każda taka osoba ma zostać "szamanem".

No i to jest dobry punkt wyjścia, co do tego się zgadzamy :)
Cytuj:
Havason bełkoce:
Cytuj:
Oczywiście wiem, że psychiatria nie przyzna się do błędu, tylko będzie dalej brnąć w swoim samouwielbieniu.

Wydaje mi się, że autor artykułu ma uraz do pewnego nurtu w psychiatrii - mianowicie do jej redukcjonistycznej wersji. Byli i są jeszcze zapewne psychiatrzy, którzy uważają środki farmakologiczne za jedyne rozwiązanie. Nawet psychoterapię uważają za bezsensowną, a co dopiero jakiś "trening szamański".
Cytuj:
Sam fakt, że ani on, ani Jóźwiak nie są w stanie jasno zwerbalizować różnicy między procesem szamańskim a patologicznym świadczy na ich niekorzyść. I kto tu popada w samouwielbienie?

Czy jest w ogóle jasna granica? Być może nie. Być może jedynie "po owocach ich poznacie" :)
Jak pisałam w innym wątku Podobieństwo stanów mistycznych do schizofrenii rzeczywiście występuje. Są też jednak pewne różnice. Jedną z podstawowych jest to, że mistyk dobrowolnie wchodzi w ten stan a schizofrenik jest przez swoje wizje/omamy owładnięty. Mistyk potrafi odróżnić rzeczywistość wewnętrzną od rzeczywistości zewnętrznej, schizofrenik traci to rozeznanie. Wreszcie istotne są też efekty dla danej osoby i ludzi wokół niej - o ile mistyk poprzez stany mistyczne rozwija się, odkrywa nowe jakości, to schizofrenik rozwala życie swoje i swoich najbliższych.
Jednak przejście między tymi stanami jest raczej płynne. Znałam osobę, która była schizofrenikiem, ale wyleczyła się - nadal rozmawiała z aniołami, ale przestało to być czynnikiem destruktywnym, a stało się czymś, co pomagało jej w życiu. Wydaje mi się, że najważniejsze jest kontrolowanie tych stanów i umiejętność pogodzenia tych doświadczeń z normalnym życiem.

Niedawno kupiłam bardzo ciekawą książkę Jacka Sieradzana "Szaleństwo w religiach świata". Książka prezentuje zjawisko "szaleństwa", czyli choroby psychicznej w kontekście kilku głównych religii świata: judaizmu, starogreckiej, chrześcijaństwa, hinduizmu, buddyzmu oraz islamu (szamanizm potraktowano jako punkt wyjścia, a taoizm tylko jako niezbędny punkt odniesienia do buddyzmu chińskiego). Stanowi ona próbę całościowego ujęcia związków istniejących pomiędzy nimi a szaleństwem. (...)
Książka czeka sobie w kolejce do przeczytania, ale już pobieżne jej przejrzenie wskazuje, że szaman czy mistyk mają całkiem sporo wspólnego z szaleńcem :)

Cytuj:
Gdzieś pojawia się, że "szaman kontroluje swój stan". No, no. Mocne słowa. Na jakim etapie ten stan kontroluje?
Było o tym też w wątku Trans szamański a choroba psychiczna
Według mnie umiejętność "wyjścia" z takiego odmiennego stanu i chłodnego, sceptycznego spojrzenia nań jest jednym z podstawowych kryteriów odróżniających osoby chore od tych, które wchodzą w odmienne stany świadomości.

Cytuj:
Co do tzw. "niebezpieczeństw magii", to wyjątkowo i z niechęcią podepnę się pod "tradycję" - chyba nie bez powodu większość mówi, że to niebezpieczna zabawa. "Nikt nie powinien chcieć być szamanem", a od magii można się nabawić zaburzeń. Ewentualnie ona po prostu ciągnie psychotyków i dopiero cała jazda wychodzi.
Wydaje mi się, że może tu działać sprzężenie zwrotne :mrgreen:

Autor:  Telkontar [ piątek, 11 lutego 2011, 14:17 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Amvaradel napisał(a):
Wydaje mi się, że autor artykułu ma uraz do pewnego nurtu w psychiatrii - mianowicie do jej redukcjonistycznej wersji. Byli i są jeszcze zapewne psychiatrzy, którzy uważają środki farmakologiczne za jedyne rozwiązanie. Nawet psychoterapię uważają za bezsensowną, a co dopiero jakiś "trening szamański".

Zgodzę się, może pisze o wycinku psychiatrii. Ale pisze jak o całej. Na tej samej zasadzie ja uważam, że różnych speców od "duchowości" powinno się przymusowo brać na neuroleptyki, a jak nie pomoże, to równie przymusowo podłączyć ich pod opiaty, żeby zeszli w błogości i nie zaśmiecali sobą świata. Pewnie p. Havasona podłączyłbym jako jednego z pierwszych.
Sam też nie uważam, żeby trening szamański był jakimś cudownym rozwiązaniem. Dzisiejszy świat jest produktem tej nudnej, materialistycznej nauki. Poradziła sobie nieźle. Rozwiązaniem nie jest skrzeczeć, żeby nagle zaczęła brać na poważnie "tradycje", które mają za sobą tysiąclecie nieskuteczności, ewentualnie skuteczności ograniczonej, owiniętej w mity i nieporozumienia. Sztuką jest w krytyczny i poparty rzetelną empirią sposób zaproponować, gdzie i jakie elementy mogą sobie znaleźć miejsce. Przyznaję - trudno się przepchnąć przez nadętych materialistów, ale każdy wielki "duchowościowiec" powinien z pokorą zauważyć, że zbieramy naszą karmę :twisted: Za całe wieki nadęcia i błędnych wyjaśnień świata podstawianych jako Najwyższe Prawdy mamy teraz pogardę. Należało się? Należało :)

Amvaradel napisał(a):
Czy jest w ogóle jasna granica? Być może nie. Być może jedynie "po owocach ich poznacie" :)

Hm, z punktu widzenia psychiatrii czy psychologii zaburzeń to trochę późny etap, jeśli mam przez to rozumieć "zostawmy ich samych i zobaczmy, jak się to skończy". Zwłaszcza, jeśli np. połowie tych ludzi można pomóc farmakoterapią, bo przykro mi, ale to ta ostatnia doprowadziła do jakiegokolwiek postępu w psychiatrii.

Ja naprawdę podzielam opinię, którą wyraziłaś, a które też - przyznajmy - bardzo, bardzo nieśmiało ukrywa się w pożałowania godnym artykule Havasona - że istnieją analogie... być może nawet ciągłość między psychozą a stanami mistycznymi. Nie mam nic przeciw "rozmawianiu z aniołami" czy czymkolwiek w tym rodzaju. Prawdę rzekłszy, to obawiam się, że wszystko, co większość z nas robi to zwykłe udawanie, właśnie dlatego, że tamta rzeczywistość nie "włamała się" na stałe do naszej. Z tego punktu widzenia permanentny kontrakt z "drugą stroną" jest znamieniem "udanej" praktyki duchowej. A, to że ktoś sobie cośtam wyobraża, nawet dość plastycznie, to jego ekscentryczne zabawy. Może tak jest. Ale też właśnie warunkiem jest kontakt z rzeczywistością, tą twardą, o którą można sobie łeb rozbić. Uważam, że tekst Havasona i podobne poglądy są nieodpowiedzialne, zwłaszcza w ustach psychiatry. Zwłaszcza, że padają w środowiskach, które są z natury niepokorne. To tworzy wrażenie, że mamy "nową inkwizycję". Współcześnie naprawdę w zwykłym googlu można znaleźć pełne artykuły pod hasłem spiritual emergence/emergency. Tam też autorzy sugerują zapewnienie wsparcia, a zaraz potem konsultację psychiatryczną. Co więcej, w podręcznikach do diagnozy, przynajmniej psychologicznej, pojawiają się stwierdzenia, że jeśli w czyimś systemie wierzeń są, powiedzmy, anioły - to halucynacje słuchowe nie są jeszcze podstawą do diagnozy schizofrenii. Powoli wszystko idzie do przodu. Powoli, bo są różni ludzie. Jedni psychiatrzy nie wyszli poza piguły, a jedni domorośli szamani do śmierci w bólu i odchodach będą się "leczyć" swoimi gusłami.

Amvaradel napisał(a):
Cytuj:
Co do tzw. "niebezpieczeństw magii", to wyjątkowo i z niechęcią podepnę się pod "tradycję" - chyba nie bez powodu większość mówi, że to niebezpieczna zabawa. "Nikt nie powinien chcieć być szamanem", a od magii można się nabawić zaburzeń. Ewentualnie ona po prostu ciągnie psychotyków i dopiero cała jazda wychodzi.
Wydaje mi się, że może tu działać sprzężenie zwrotne :mrgreen:

Tiaaa... Też się tego obawiam.

Autor:  Luiza [ poniedziałek, 6 czerwca 2011, 11:55 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Telkontarze - dlaczego z jednej strony zarzucasz szamanom, że nie potrafią podać jasnego kryterium rozróżnienia szaleństwa od bycia szamanem, a z drugiej uważasz, że szaleństwo "po prostu widać"? Może kryterium jest subtelne, trudne do językowego wyrażenia, ale "czując" sprawę możemy dokładnie określić kto jest szalony, a kto jest szamanem? Twoje wątpliwości i kwestionowanie wydają się być bardzo wybiórcze - nie wątpisz we własne, niekoniecznie spójne i jasne doświadczenie. Nie dziw się więc szamanom, że nie wątpią w swoje, nawet jeśli niezbyt jasno wyrażają wnioski.

Nie jestem szamanką, nie wiem czy słysząc opowieść szamana słyszę zapis szaleństwa czy rozwoju duchowego, czy też zwykłą konfabulację. Mogę tylko szukać analogii na podstawie literatury. Wiem, że znani mi szaleńcy nie są zbyt charyzmatyczni ani pożyteczni społecznie, a szamani są i jakkolwiek dochodzą do tego jak należy działać, na ogół działają skutecznie. Takie różnice na ogół biorą się z podstaw, świadczą nie tylko o różnicy w objawianiu się jakiegoś stanu umysłu ale też o różnicy w samym stanie umysłu.

Autor:  Poświst [ piątek, 24 czerwca 2011, 02:06 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Luiza napisał(a):
znani mi szaleńcy nie są zbyt charyzmatyczni ani pożyteczni społecznie, a szamani są i jakkolwiek dochodzą do tego jak należy działać, na ogół działają skutecznie. Takie różnice na ogół biorą się z podstaw, świadczą nie tylko o różnicy w objawianiu się jakiegoś stanu umysłu ale też o różnicy w samym stanie umysłu.
Ciekawe i precyzyjne. Takie rozróżnienie nie jest wysuwane wobec kapłanów ale może powinno się je stosować i tu?

Autor:  Amvaradel [ piątek, 24 czerwca 2011, 08:29 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Poświst:
Cytuj:
Ciekawe i precyzyjne. Takie rozróżnienie nie jest wysuwane wobec kapłanów ale może powinno się je stosować i tu?

Jest to stosowane, przynajmniej w zinstytucjonalizowanych religiach. Przykład na czasie: ksiądz Natanek, słynny z "wiedz, że coś się dzieje" i innych podobnych ekscesów, został oficjalnie skrytykowany przez biskupów oraz przestrzeżono wiernych przed jego poglądami. Oficjalnie ma zakaz nauczania.

Autor:  Poświst [ piątek, 24 czerwca 2011, 11:39 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Niby tak, Natanek został skrytykowany. Jednak nadal jest księdzem, naucza, ma akolitów.
Niektórzy szaleńcy pewnie też zdobywają przywództwo ale chyba nie sprawdza się to wobec szamanów. Ci są użyteczni, balansują na granicy uznania i tolerancji lub nie są szamanami a szaleńcami.
Muszę to jeszcze przemyśleć. Nie zastanawiałem się wcześniej nad charakterem transu, nad tym czy jest wynikiem szaleństwa czy też świadomie wybraną drogą do kontaktu z duchami.

Autor:  Gostomysł [ piątek, 24 czerwca 2011, 12:42 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

a ja bym położył akcent na coś innego - nie na odgadywanie, czy szaman jest mistykiem czy szaleńcem (w rozumieniu współczesnej cywilizacji Zachodu), ale na element szans i zagrożeń w szeroko rozumianym bliskim kontakcie z sacrum.

Zgodzę się, że granica między mistycyzmem, szamanizmem, czy co jeszcze sobie umyślimy... a szaleństwem jest bardzo cienka: każdy szaman ociera się o szaleństwo, a szaleniec - o szamanizm. Kwestia umiejętności zapanowania nad zjawiskami sfery sacrum.

żeby było jaśniej - posłużę sie metaforą.
Magia, religia... ogólnie rzecz biorąc kontakt z sacrum jest trochę jak ogień. Można się przy nim ogrzać i ugotować strawę, rozjaśnić drogę przez noc, odgonić dzikie zwierzęta... ale można też się sparzyć, albo spalić sobie dorobek życia. Im większy ogień, tym większe możliwości jego zaprzęgnięcia do pracy na naszą rzecz (już nie ognisko, ale huta przetapiająca metale), ale też większe niebezpieczeństwo w razie blędu.

Jeśli komuś sie wydaje, że magia, kontakty z duchami, bogami itd niosą za sobą tylko przyjemności i przygody (rytuały, zaklęcia, różdżki czarodziejskie i inne rzeczy na które szkoda czasu w wymienianiu), to może się srogo pomylić, zwłaszcza jeśli któregoś dnia UDA MU SIĘ dotrzeć faktycznie do postaci z tamtego świata. Organizacje katolickie są pełne ex-metalowców, ex-satanistów itd, którzy nie wiedzieli gdzie się schronić, jak "nagle" zaczęli słyszeć głosy, widzieć poruszające się klamki itd.
Jak ktoś nie jest przygotowany do takich rzeczy - powinien je pozostawić innym.

Przy czym za przygotowanie uważam nie tylko aspekt techniczny oraz ogólnej wiedzy nt zjawisk sfery sacrum, ale przede wszystkim przygotowanie pod kątem siły charakteru, odwagi. Każda pozytywna relacja z istotami sfery sacrum może przerodzic sie w negatywna i skończyć przykro jeśli nie potrafimy zapanować nad swoimi emocjami, a zwłaszcza nad tą najbardziej destruktywną, tj. strachem. Nie bez przyczyny baśnie wielu ludow (również słowiańskich) kładą tak wielki nacisk na to, że jakiś tam cel może osiągnąć tylko człowiek o "czystym sercu", "nie znajacy strachu", który "nie zawróci z drogi w trakcie, kiedy po niej idzie"... bo w przeciwnym razie "zamieni się w kamień"... albo dozna innego zła.

Sam zresztą doświadczyłem takich zwrotów sytuacji. A niepowodzenie w procesie magii czy w interakcji z duchami, bogami itd może prowadzić również do szaleństwa - i wtedy przestajemy być np. szamanami :shock: . Dlatego uważam, że choć wiele czynników ma wpływ na ostateczny wynik naszych zabiegów magicznych czy religijnych, to najbardziej podstawowym jest zwykłe (oooj, nie takie zwykle) i stałe kształtowanie naszej odwagi i siły charakteru... abyśmy to my kontrolowali wywołaną sytuację, a nie na odwrót

PS. w historii wojskowości największych klęsk doznawały armie, w szeregi których wdarł się strach - w różnych postaciach: od zwątpienia do paniki. Jeśli ktoś nie potrafi panować nad swoim strachem, popełnia błąd bawiąc się w Harry Pottera

Autor:  Alana [ piątek, 24 czerwca 2011, 13:48 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Dobrze mowi, piwa nalac!

Inna sprawa, ze skoro najwiekszym wrogiem po tamtej stronie jest strach to czemu jest tolerowane rozprzestrzenianie tzw FUD [fear, uncertainty, doubt] na temat magii i duchowosci?
Czemu czesto najpierw sie adepta nastraszy a potem kaze mu ten strach przezwyciezyc? Moze sie myle ale tak odczuwalam pewne rozmowy z znajomymi, tez z kregu poganskiego...

Autor:  Gostomysł [ sobota, 25 czerwca 2011, 09:14 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Neri, opisz to jakoś inaczej. Percepcja w moim wieku jest znacznie ograniczona :)

Więc o co chodzi z tym FUD?

Autor:  Alana [ sobota, 25 czerwca 2011, 10:17 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

O to ze ludzie, tez poganie, niewiele wiedza na ten temat i zamiast pomoc sobie i innym poprzez poznanie tematu rozsiewaja plotki tak ze rosnie poziom strachu, niepewnosci, zwatpienia w rozmowcach.

Autor:  Gostomysł [ sobota, 25 czerwca 2011, 10:21 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

jeśli zrozumiełam dobrze, to ci, którzy tak mówią jak piszesz - bardziej im zalezy na tworzeniu atmosfery tajemniczości wokół siebie... ale za tym nie idą żadne konkrety

acha - i co z tym piwem! Pisałaś: Piwa mu (mi) dać

Autor:  Tin [ czwartek, 30 czerwca 2011, 21:56 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Myślę, Neri, że jest co najmniej kilka powodów utrzymywania atmosfery strachu i grozy wokół magii.

Pierwszy, o którym wspomniał Gostomysł, to popularna poza "wtajemniczonych", którzy lubią sobie podbudowywać ego akcentując jakąś tam wyjątkowość i zajebistość (w końcu próżność rzecz ludzka);
Drugi to, też już wspomniana, potrzeba przestrzeżenia nowicjusza przed jak najbardziej realnymi zagrożeniami - uczciwość.
Trzeci z kolei wyjaśnia, dlaczego tak często owa "groza" wydaje się być rozdmuchana i wręcz ostentacyjnie karykaturalna - chodzi bowiem o stworzenie dodatkowej, jaskrawo zobrazowanej bariery dla osób o słabym charakterze. Właściwie zwrócił mi na to uwagę dopiero Don Milo du Quette w swoim studium Tarota Thota Aleistera Crowleya: cała ta ostentacyjnie nieprzyzwoita, bluźniercza symbolika, groźne ostrzeżenia, patetyczne cytaty biblijne mają po prostu odstręczyć osoby, które nie są w stanie stawić czoła własnym wdrukom, ograniczeniom, stereotypowemu myśleniu. To trochę taka zasłona dymna, aby tylko ci, którym starczyło woli i siły charakteru, mogli sięgnąć potem już konkretnej wiedzy.

Zresztą każdy ludzki rytuał inicjacyjny powiela schemat nastraszyć-upokorzyć-wystawić na próbę-wynagrodzić. ;-)

Autor:  akkaria [ piątek, 22 czerwca 2012, 23:51 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Rdzenni mieszkańcy Ameryki Północnej uważają, że osoba chora psychicznie jest bliżej duchów i należy jej się szacunek, bo dostrzega prawdziwy obraz świata. Osobiście przyznaję się oficjalnie, że jestem lekko szurnięta i dzięki temu jeszcze nie zwariowałam w naszym kochanym, realnym świecie :) A co się tyczy traktowania niczym domorosłych wariatów wszystkich, którzy głośno przyznają się do znajomości ze światem magicznym i stronienia od mugoli - kiedy w rozmowie z koleżanką z pracy wspomniałam, że jestem czarownicą potraktowano mnie śmiechem i uznano, że mam fantastyczne poczucie humoru. A tak poważnie - poziom naszego szaleństwa jest miarą naszej normalności w zwariowanym świecie.

Autor:  hanif [ sobota, 23 czerwca 2012, 08:49 ]
Tytuł:  Re: O szalenstwie slow kilka

Myślę, że warto i pożytecznie rozgraniczyć wyraźnie dwa pojęcia" "szaleństwo(1)" i "szaleństwo(2)".
"Szaleństwo(2)" to zazwyczaj przejaw samouwielbienia czy ukryty komplement (fani disco-polo znają przebój "Jesteś szalona").
Jestem szalony- znaczy tyle co jestem wyjątkowy, niezwykły, lepszy od mugoli. podludzi, innowierców, profanów etc., zachwycajcie się mną.
A szaleństwo w pierwszym sensie to pojęcie medyczne- zaburzenie, dysfunkcja, choroba psychiczna, ma określone przejawy etc.
Czym jeszcze innym jest dla mnie "szaleństwo (3), będące specyficznym stanem np. natchnienia twórczego- w takim stanie Mickiewicz pisał Wielką Improwizację, Reymont stracił przytomność przy pisaniu "Chłopów". Podobnych stanów doświadcza osoba zakochana etc.
CO wydaje mi się tu istotne- to świadomość, ze nie jest to "jedyna rzeczywistość", umiejętność funkcjonowania normalnie w społeczeństwie- "szaman" nie zaczyna mówić głosem duchów gdy zamawia bułki w sklepie, szaleniec owszem.

Strona 1 z 1 Wszystkie czasy w strefie UTC + 2 [czas letni (DST)]
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
http://www.phpbb.com/