Szerszeń napisał(a):
Dopóki będzie to wydanie elektroniczne, w zasadzie objętość maksymalna artykułu nie jest ważna, natomiast minimalną chyba ureguluje zdrowy rozsądek i korektorzy/moderatorzy.
Wierz mi, jest. Generalnie nie jest tajemnicą, że - jak to mawia pewien znajomy z branży - hołota nie jest w stanie skupić się na tyle, żeby przemielić więcej niż ok. 4-5k znaków w jednym podejściu (zwłaszcza jeśli jest to tzw. "wall of text"). Inaczej - jeśli ma to być "dla zwykłego" śmiertelnika, a nie wolnomyśliciela, który ma syndrom starego rabina - lepiej pisać krótkie i jasne (kwestia języka to już osobna sprawa) artykuły. Jeśli celem jest środowisko wolnomyślicielskie - po co wtedy zin, skoro i tak na forum powstają sążniste posty, które przeczyta każdy gość?

Cytuj:
Ad.2 Na razie palcem na wodzie pisane. Wydaje mi się, że przyjęcie zdrowej 9 jako przyzwoitej ilości, a jednocześnie zostawienie luzu na +/- jest również zdrowe.
Perfidniak.
A poważnie, to dość dobry pomysł. Myślę, że dziewięć artykułów to dobra cyferka na start...
Cytuj:
A to już zależy od ilości chętnych i czasowych osób do pomocy. Trudno wymagać aby ludzie za darmo rzucaliobowiązki domowe/pracę/znajomych dla pracy volontaryjnej. Podział na korektę i redakcję wydaje mi się również nieco ważniejszy w wypadku wydań papierowych. Przy wydaniach elektronicznych, nie musi być to jeden korektor.
Po kolei - nie chodzi mi o rzucanie czegokolwiek. Ale wierz mi, zanim dotarłem do startu w wyścigu szczurów, siedziałem przy kilku projektach non-profit. Oczywiście były to projekty, które tworzyli ludzie nieraz bardzo młodzi, stąd stanie z batem było naturalne - człowiek się wtedy uczy terminowości i odpowiedzialności. Naturalnie tutaj wszyscy jesteśmy dorośli, odpowiedzialni, terminowi, blablabla...

Ale dobrze wiedzieć, że wszyscy wyrabiają się na termin, jeśli się na termin umawiają.

Na szczęście nie jest tak strasznie - zin in spe ma być elektroniczny, zatem nie ma cyklu wydawniczego - kto się nie wyrobi, ten nie "pójdzie" do publikacji i tyle.
Co do podziału na korektę i redakcję - nie odbierz tego jako czepiactwa, ale mylisz trzy rzeczy: korektę, redakcję i edycję.

Forma elektroniczna nie musi
aż tak skupiać się na edycji. Natomiast korekta i redakcja to też dwie osobne rzeczy. Tak sobie tylko gadam, bo od lat zajmuję się obiema - jakbym powiedział aktualnemu szefowi, że przydałoby się osobne stanowisko do jednego z nich, zabiłby mnie śmiechem.

Aha - nie odbierajcie tego, proszę, jako hmm... nie wiem... "dopierdalactwo" z mojej strony. Lepiej od razu sprowadzać niektóre idee na ziemię, niż potem przykro się rozczarować.
