Shirotka napisał(a):
Polacy chyba jeszcze nie dorosli do widzenia w drzewie zywej istoty. Nie ma mozgu i ukladu nerwowego, wiec nie odczuwa bolu, a zatem mozna je chlastac jak sie komu podoba... Ekspertyza podrzucona przez Amvaradel daje do myslenia.
Myślę, że jesteś trochę niesprawiedliwa. W innym wątku toczy się dyskusja na temat naszego, ludzi, do zwierząt. Można przenieść to także na nasz stosunek do roślin. Jeśli o mnie chodzi, najbliższy mi wydaje się pogląd Asusa, który w zwierzetach (a byc moze i w roslinach - Asus, sprostuj mnie jeśli sie mylę) widzi życie. Ale nie wynika z tego, że nie można tego życia wykorzystywać do celów związanych z przetrwaniem naszego gatunku.
Do problemu ogławiania, czy jak ja mówię, przycinek drzew podchodze własnie w ten sposób. Mamy tu kolizję dwu wartosci. Pierwsza to ochrona nas jako ludzi (zarówno życia - bo złamana gałąź spadająca nawet w parku może zabić, jak i naszego mienia, co też się może przełożyć na nasze życie i zdrowie).
Druga to ochrona życia w ogóle.
W takiej sytuacji z gatunkowego egoizmu staję po stronie ludzi a nie drzew.
Z praktycznego punktu widzenia jest tak, że administratorzy miast są rozliczani z zapewnienia mieszkańcom bezpieczeństwa. Analiza ryzyka wskazuje, że istnieje realne zagrożenie poniesienia uszczerbku na zrowiu i mieniu ludzi, z powodu spadających gałęzi.
Ta sama analiza ryzyka wskazuje, że całkowite usunięcie drzew prowadzi do pogorszenia warunków życia ludzi z uwagi na wzrost hałasu, pogorszenie stosunków wodnych, pogorszenie jakosci powietrza itd.
Zatem konieczny jest jakiś kompromis. Tym kompromisem może być: 1) Tworzenie obszarów leśnych szczególnie chronionych 2) Stosowanie przycinek (ogławiania) drzew zamiast ich wycinki (usunięcia), na terenach zagospodarowanych.
W ramach punktu drugiego mozliwy jest dalszy kompromis, czyli troska o to, aby przycinka gałęzi była rzeczywiście optymalna (czyli wycianać nalezy tylko tyle ile konieczne, a nie więcej).
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że żadna odpowiedzialna władza, nie zrezygnuje z określonych działań, jeśli w konsekwencji miałoby to doprowadzić do zmniejszenia poczucia bezpiczeństwa mieszkańców. A jeśli zrezygnuje, to przy pierwszej sytuacji, w której ktos ucierpi podniosie się żądanie głów winnych takiej niefrasobliwości.