Ostatnio przeokrutnie zachwycam się tym albumem. Odpręża, uspokaja, pozytywnie nastraja. Mocny wokal Erny plus niesamowity głos niezastąpionej Lisy Guyer, plus fantastyczne aranżacje (dużo folku) = płyta, obok której nie da się przejść obojętnie
No i dodatkowy atut (chociaż zupełnie niezwiązany z jakością albumu
) - jak zapewne niektórzy wiedzą Sully Erna, na co dzień wokalista zespołu Godsmack, jest Wiccaninem. Jak słucham Avalonu to momentami mam wrażenie, że nagrał ją właśnie dla ludzi takich jak on, o typowo pogańskich poglądach religijnych... Chociaż to może tylko moje osobiste odczucie
Tak czy siak - polecam, zachęcam, namawiam! I proszę o dzielenie się wrażeniami