@Annelie - Hmm... No cóż, z Castanedą jest jedna wielka niewiadoma, włącznie z tym kim był naprawdę etc.
Ale generalnie jego książki działają na zasadzie "na dwoje babka wróżyła". Część naukowców uważała go za szarlatana i bajkopisarza, część antropologów broniła.
Osobiście, po lekturze, mogę powiedzieć tak - jeśli ktoś jest podatny na sugestię, to niech się strzeże, bo książka (a przynajmniej część "fabularna", bo naukowa to bełkot...) jest napisana bardzo ciekawie, przypomina swoistą powieść przygodową osadzoną w misteriach szamańskich
Na pewno przyda się to komuś, kto zamierza obcować z różnymi roślinnymi sprzymierzeńcami tudzież duchami, tudzież potrzebuje wspomagaczy TUDZIEŻ uważa że wspomagacze to ścisły element szamańskiej praktyki
Przyda się też jako taka "pociągówka", bo naprawdę fajnie się to czyta, wartko, szybko, prosto, wchodzi do głowy i działa na wyobraźnię.
Powiedzmy sobie wprost - nawet jeśli Castaneda zmyślił postać Don Juana i wykoncypował sobie sam tę strukturę wierzeń szamańskich, to na bank kumplował się przynajmniej z yerba del diablo (i.e. bieluniem) i mescalito (i.e. l.williamsii, czyli pejotl), bo takich rzeczy, jakie opisał, zdrowa wyobraźnia wymyślić nie może
@Amvaradel - pewnie! Ja od kilku lat zawsze powtarzam, że Wierciński był naukowcem tej samej klasy co M.Eliade i w ramach polskiej nauki na pewno zrobił najwięcej. Sam mistrz Szyjewski często i gęsto w swoich publikacjach opiera się na Wiercińskim (tak jak zresztą większość chyba antropologów religii
)
A czy to jest dla teoretyków? No cóż, szamanizm to IMO zjawisko dość silne osadzone w pewnym kontekście. Tak jak nie można stawać się druidem (sformułowanie celowe) nie będąc generalnie w kontekście celtyckim ("celtic eye", jak to pisze G.Talboys), tak mimo pierwotności idei szamanizmu, nie ma co ukrywać, że trzeba przynajmniej wiedzieć skąd się to bierze, jakie ludy, jakie symbole, jakie rytuały itp.
Wyważanie otwartych drzwi jest fajnym ćwiczeniem, ale tylko gdy ktoś ma nadmiar energii do spożytkowania
Inna sprawa, że jeśli chodzi o książki "szamańsko-praktyczne", ja już wolę pozostać przy naukowcach i - nawet jeśli - jakimś lekkim rekonstrukcjoniźmie niż wolnej jeździe bez trzymanki, gdzie mieszamy jogę, astrologię i śmierć szamana, jak to czyni właśnie niejaki Jóźwiak...
(Nie czytałem jego książek [nie]stety, ale mam za sobą lekturę większości tekstów na Tarace i, no cóż - nie wywarło to na mnie zbyt dobrego wrażenia. Ujmę to tak, da się zrobić jajecznicę z ananasem, bananami oraz papryką chili. Ale nie znaczy to, że tę potrawę się przełknie. Przynajmniej nie w moim przypadku
)